Jakimi prawami rządzi się wojskowa kuchnia, czy żołnierze jedzą zdrowo i smacznie, czy posiłki mundurowych są adekwatnie skomponowane i pożywne? Czy kaloryczność to fundamentalna zasada wojskowej diety? W grudniowym numerze „Polski Zbrojnej” sprawdzamy, jak i co jedzą żołnierze i czy na wojskową „michę” przez cały czas się narzeka.
O wojskowej kuchni żartuje się od lat, a przykłady stołówkowych dowcipów można mnożyć. „Co je żołnierz? – Żołnierz je obrońcą ojczyzny”, tak brzmiał jeden z pierwszych, które usłyszałam. A znacie przepis na wojskowy kompot? Do dziesięciolitrowego wiadra wlewamy wodę, następnie wrzucamy landrynkę. Tak otrzymany koncentrat potem rozcieńczamy wodą. Wydawało mi się to zabawne do momentu, kiedy smakując wojskowych specjałów sama nie wiedziałam, czy piję herbatę, czy kawę zbożową. Smak napoju był bowiem… dość niejednoznaczny. Rzeczywistość na szczęście się zmienia, a wojskowa kuchnia jest lepsza niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Przykłady zmian dokumentują żołnierze w Internecie. Na jednym z profili w mediach społecznościowych zamieszczają zdjęcia dań serwowanych w jednostkach wojskowych i na poligonach. Nie wygląda to źle: pomidorowa, ogórkowa, zupa węgierska, mielony, de volaille lub smażona ryba. Na śniadanie jajka, sałata, wędlina lub mozzarella i pomidory. Przestałam szukać dalej, gdy w oczy wpadły mi tagliatelle z krewetkami. Oczywiście, wojskowa stołówka to nie restauracja z gwiazdką Michelin, ale cieszy, iż walory smakowe serwowanych dań trzymają odpowiedni poziom.
W grudniowym wydaniu magazynu sprawdzamy, jakimi prawami rządzi się w armii żywienie. Jakie normy, należności i przeliczniki muszą brać pod uwagę ludzie, którzy planują żywienie zbiorowe żołnierzy i ci, którzy następnie te posiłki przygotowują i serwują. Pokazujemy, iż żywienie jest złożonym systemem logistycznym, w którym coraz większą rolę ogrywają nauka i zaawansowane technologie oraz przemiany kulturowe. Akcentujemy również, iż to, co jemy, ma ogromne znaczenie dla zdrowia, prawidłowej masy ciała i sprawności fizycznej. A przecież żołnierzy chcemy mieć sprawnych. Zdolność bojowa naszej armii to nie tylko Abramsy, Himarsy czy Apache – to przede wszystkim silni i zdrowi ludzie, którzy ten nowoczesny sprzęt obsługują. W grudniowym wydaniu magazynu przeczytacie zatem nie tylko o wojskowej grochówce i suchych racjach żywnościowych. Opowiemy wam, jak się gotuje na wojskowych okrętach, co jeść w ekstremalnych warunkach i jak z kwestią żywienia radzą sobie na froncie żołnierze ukraińscy. To nie wszystko. Jednego z najbardziej znanych dietetyków i influenserów Michała Wrzoska zapytaliśmy o to, co sądzi o wojskowym żywieniu i kaloryczności posiłków.












