Głośniki Bluetooth, mimo iż mówi się o nich w tej chwili nieco mniej niż kiedyś, zdecydowanie są przez cały czas niesamowicie popularnymi produktami. Czy warto się zdecydować na taki sprzęt? Postanowiłem przetestować to na sobie i przez ostatnich kilka tygodni sprawdziłem kilka różnych głośników Bluetooth – od mikroskopijnych, mieszczących się w kieszeni, po takie, których do kieszeni lepiej nie pakować.
Jak wyszło i czy dałem się przekonać? Oto głośniki, które przez ostatnie tygodnie towarzyszyły mi niemal każdego dnia:
Edifier MP85 – zmieści się do kieszeni, ale zaskoczy mocą
Ten głośnik można w zasadzie określić jako mikroskopijny. Ma zaledwie 5 x 6 cm i niecałe 3 cm grubości, a do tego – i to razem z dołączaną do zestawu smyczną – waży zaledwie 70 g. Tak, to jest głośnik, który można wrzucić do kieszeni, torebki, plecaka albo choćby przypiąć do tego plecaka i kompletnie zapomnieć o tym, iż mamy go ze sobą.
Zdecydowanie trudno za to o nim zapomnieć, jeżeli połączymy go z telefonem (Bluetooth 5.3) i podkręcimy głośność – wyposażony w 40-mm przetwornik mikro-głośniczek zdecydowanie potrafi zagrać głośno. Na tyle głośno, iż z łatwością pokona w tej kategorii większość telefonów. Ok, znajomi mogą się trochę śmiać, jeżeli na grilla przytargacie takie maleństwo, ale to choćby dobrze – będzie okazja, żeby rozpocząć imprezę od całkiem sporego zaskoczenia – choćby jeżeli w małym opakowaniu. Obsługę dźwiękową przyjęcia dodatkowo ułatwi fakt, iż na obudowie znajdują się trzy przyciski, podpisane w dość oczywisty sposób – głośniej, ciszej i włączanie/wyłączanie, które równocześnie pełnią funkcję przycisków do zmiany czy pauzowania odtwarzanych utworów.
W przypadku głośnika Edifier MP85 trzeba pamiętać tylko o trzech rzeczach. Po pierwsze – dostarczany przez niego dźwięk jest bardzo mocno kierunkowy – zdecydowanie będziecie chcieli stać albo siedzieć przed nim, a nie z boku czy za nim. Po drugie – nie oczekujcie koncertowej jakości dźwięku. Jest głośno, jest… muzycznie, są też trzy tryby odtwarzania dźwięku (muzyka, gry i filmy), ale na porażające jakościowo doznania muzyczne nie ma co liczyć. Chociaż w sumie po głośniku rozmiaru połowy telefonu, kosztującym ok. 100 zł, nikt czegoś takiego nie oczekiwał.
Po trzecie – producent w żadnym miejscu nie wspomina o odporności na wodę czy zachlapania. Lepiej więc wytrzyjcie ręce, zanim zabierzecie się za DJ-owanie.
Edifier MP85 – na plus: malutki, lekki, smycz w zestawie, gra przyjemnie i bardzo głośno, banalnie wygodna obsługa, fizyczne przyciski, łączność z aplikacją Edifier Connect, do 8 godzin pracy na jednym ładowaniu, bezproblemowa kooperacja z telefonem
Edifier MP85 – na minus: nie jest raczej odporny na ulewy, tylko podstawowe opcje modyfikacji dźwięku, mocna kierunkowość
Edifier MP85 – kiedy warto? Kiedy zawsze chcemy mieć przy sobie głośnik mocniejszy niż ten w telefonie, ale nie chcemy wydawać na to fortuny i przesadnie dociążać plecaka czy kieszeni.
Edifier MP100 Plus – kiedy ma być głośno, ale może się zrobić mokro
Tego już do kieszeni raczej nie schowacie, ale bez obaw – to dalej nie jest przesadnie wielki głośnik i w plecaku (albo na plecaku) schowa się bez trudu i podobnie jak w przypadku MP85, również i tutaj będziemy mogli zapomnieć, iż dźwigamy go ze sobą. Masa – 190 g, czyli mniej więcej tyle, ile przeciętny telefon. Do wyboru są trzy wersje kolorystyczne – czarna, jasnozielona i zielona.
MP100 Plus (ok. 200 zł) jest przy tym nie tylko większy, ale i zdecydowanie głośniejszy niż MP85 i oferuje większy, 43-mm przetwornik. Czy faktycznie – zgodnie z opisem gwarantuje doskonałą harmonię i czyste brzmienie? Aż tak bym nie przesadzał, ale testowałem MP100 Plus w warunkach ogrodowych i… łazienkowych, gdzie służył mi za główny głośnik prysznicowy i było naprawdę dobrze, jeżeli chodzi po prostu o tworzenie odpowiedniego tła dźwiękowego.
Co jednak najważniejsze i pewnie dla większości osób będzie kluczowym argumentem za MP100 Plus – ten głośnik oferuje odporność na poziomie IPX7, co oznacza mniej więcej tyle, iż jeżeli podczas weekendowego grilla zacznie lać, o głośnik możemy martwić się w ostatniej kolejności. Albo kontynuować imprezę z muzyką, jeżeli nie przeszkadza nam deszcz. Bonusowo – MP100 Plus wyposażono w całkiem niezły mikrofon, więc można na chwilę przerwać słuchanie, odebrać połączenie bez zabawy z telefonem, pogadać i wrócić do zabawy. O ile nie przeszkadza nam, iż wszyscy będą słyszeć konwersację.
Co mogłoby być natomiast lepsze w MP100 Plus? Zdecydowanie nie jestem fanem przycisków umieszczonych z tyłu urządzenia. Działają wprawdzie poprawnie i są zabezpieczone przed wodą, ale jednocześnie są mocno zagłębione i nie oferuje adekwatnie żadnego komunikatu zwrotnego o tym, iż zostały wciśnięte.
MP100 Plus – na plus: naprawdę głośny, odporność na wodę, przez cały czas lekki (choć nie tak lekki i mały jak MP85), do 9 godzin pracy na jednym ładowaniu, wbudowana zawieszka, niezła klarowność dźwięku, bezproblemowa łączność przez Bluetooth
MP100 Plus – na minus: przyciski z tyłu mogłyby być lepsze, również i tutaj zdecydowanie lepiej siedzieć bezpośrednio przed głośnikiem, nie podłączymy go do aplikacji Edifier
MP100 Plus – kiedy warto? Kiedy szukamy małego (ale nie mikroskopijnego) głośnika, który wytrzyma długo bez ładowania i nie będzie się trzeba o niego bać w deszczu.
Edifier MP230 – kupicie go dla wyglądu, polubicie za resztę
Nie ma się co oszukiwać – większość osób kupi ten głośnik ze względu na jego fantastyczny retro-projekt. Drewniana (ok, MDF) obudowa, specyficzne wzornictwo sprzed dekad, świetnie rozplanowane fizyczne przełączniki – tak, to się absolutnie może podobać i zdecydowanie będzie pasować do wnętrz wykończonych właśnie w takim retro-stylu. Tym bardziej, iż całość jest bardzo przyjemnie wykonana, a przyciski wciskają się z naprawdę satysfakcjonującym kliknięciem. Bonusowo MP230 wyposażono w wejście na karty pamięci i złącze AUX, więc mamy spore pole do wyboru.
Jak to gra? Lepiej, niż mógłby sugerować niewielki rozmiar (16,2 x 96 x 84 mm). Głośnik wyposażono w 2 przetworniki 48 mm i wzmacniacz klasy D, i faktycznie, pomimo kompaktowego opakowania, zdecydowanie da się tutaj odczuć efekt stereo. Dodatkowo dźwięk – którego niestety nie możemy modyfikować w aplikacji Edifier Connect – ma bardzo przyjemną, neutralną charakterystykę. Bas jest przyjemny i dobrze zarysowany, ale bez przytłaczania całej reszty. Spokojnie – jeżeli podkręcicie trochę głośność, to nie trzeba się bać, iż będziecie słyszeć tylko głuche łupanie.
W kwestii głośności – jest na tyle dobrze, iż rzadko kiedy zdarzało mi się przekroczyć około 60-70 proc. głośności, a to i tak głównie w ramach testowania. Do codziennego słuchania w tle wystarczy wręcz połowa tego – może i dobrze, bo jeżeli spróbujemy naprawdę korzystać z pełnej głośności, to odbije się to na jakości odtwarzanych dźwięków. Biorąc jednak pod uwagę faktyczne zapotrzebowanie na głośność w normalnych – choćby imprezowych warunkach – raczej będziecie się poruszać w zakresie poziomów, gdzie tego problemu nie zauważycie.
Ciekawostką jest natomiast fakt, iż choć MP230 wyglada raczej jak głośnik stacjonarny, to zdecydowanie jest w stanie zaoferować dobry czas bez podłączania do gniazdka, czyli równe 16 godzin i zdecydowanie da się taki wynik uzyskać w praktyce.
Wady? Bez wątpienia jakaś część ceny (ok. 440 zł) wynika z tego, jak ten głośnik jest stylizowany, a nie z tego, jak gra. Dodatkowo lepiej uważać z zabieraniem go w plener – nie tylko dlatego, iż ta piękna obudowa może się porysować, ale też dlatego, iż średnio mu idzie raczej z odpornością na deszcz i pył.
MP230 – na plus: świetny wygląd, przyjemna jakość wykonania, świetne przyciski (chociaż szkoda, iż nie są podświetlane), bardzo wyski poziom maksymalnej głośności, dobra jakość dźwięku, złącze microSD i AUX, świetny czas pracy na jednym ładowaniu.
MP230 – na minus: raczej nie jest to głośnik imprezowy, boi się wody, brak współpracy z aplikacją Edifier Connect, przyciski nie są podświetlane.
MP230 – kiedy warto: kiedy szukamy głośnika, który będzie idealnie pasował do wystroju naszego wnętrza i przy okazji będzie dobrze grał oraz nie kosztował fortuny. Również wtedy, kiedy nie lubimy ciągnących się od głośników przewodów i zamiast tego wolimy raz na jakiś czas po prostu zanieść go do ładowarki.
Edifier M260 – kiedy szukasz czegoś do sypialni
Dłuższą chwilę zastanawiałem się, po co adekwatnie powstał głośnik z akumulatorem, który pod każdym względem jest bliskim ideału głośnikiem do sypialni. Gra dobrze, ma wbudowany zegar z wyświetlaczem (sam dostosowuje intensywność do warunków i można go wyłączyć jednym kliknięciem), oferuje pełny pakiet przycisków do sterowania, złącze microSD, AUX, a choćby Bluetooth, a jego miejsce jest, cóż, na sypialnianej szafce. Raczej nie będziemy chcieli pakować go do plecaka (masa – 1,3 kg) i ruszać na piknik.
Odpowiedź na moje wątpliwości była dość prosta – ten głośnik spisze się szczególnie dobrze w przypadku dwóch scenariuszy. Pierwszym jest sytuacja, kiedy po prostu nie chce nam się bawić w przewody w sypialni albo np. mamy już zajęte wszystkie gniazdka przy łóżku. 7 godzin bez ładowania nie jest może wynikiem rekordowym, ale jeżeli ktoś chce np. przed zaśnięciem posłuchać przez godzinę podcastu, to akurat będzie trzeba naładować MP260 raz na tydzień i tyle. Przy czym tych 7 godzin jest jak najbardziej do uzyskania w praktyce.
Drugim scenariuszem jest sytuacja, kiedy głośnik głównie będzie stał właśnie w sypialni, ale od czasu do czasu przeniesiemy go np. na ogród czy do salonu, gdzie będziemy chcieli posłuchać muzyki w większym gronie. Wersja w pełni zasilana przewodowo nie dałaby nam takiej swobody, a przynajmniej nie byłoby tak łatwo.
A jak to gra? Na pokładzie mamy układ 2.1 z subwooferem o mocy 12 W i dwoma przetwornikami o łącznej mocy 8 W. I jest to zestaw, który również potrafi nieźle zaskoczyć – biorąc oczywiście pod uwagę niewielkie rozmiary i niewysoką (ok. 230 zł) cenę. Głośność akurat w tym przypadku nie ma wielkiego znaczenia, biorąc pod uwagę zastosowanie, ale możemy być spokojni – jeżeli trzeba będzie napędzić muzycznie imprezę w salonie, spokojnie wystarczy, tym bardziej, iż basu mamy tutaj pod dostatkiem – miejscami może choćby odrobinę za dużo.
Ważniejsze jest to, iż MP260 gra… ciepło, co dobrze sprawdza się podczas wieczornego, spokojnego słuchania, a przy okazji dobrze radzi sobie z wokalami – co ma szczególne znaczenie, jeżeli na dobranoc lubimy sobie posłuchać podcastów. Oczywiście o doznaniach z wyższej półki nie ma co marzyć – to głośnik Bluetooth za kilka ponad 200 zł, obsługujący najwyżej kodek SBC, ale i tak to, co dostajemy, możemy uznać za coś więcej, niż moglibyśmy się spodziewać.
Edifier M260 – na plus: dobrze wygląda, będzie pasował do prawie każdej sypialni, wytrzyma całkiem sporo bez zasilania, przyjemnie i głośno gra, kilka scenariuszy, w których może się przydać, pełny panel fizycznych przycisków do sterowania, bogata lista obsługiwanych źródeł dźwięku, przydatny zegar i opcja budzika, dobra cena.
Edifier M260 – na minus: brak mikrofonu, gdybyśmy chcieli przed snem z kimś pogadać w ten sposób, zbyt ciężki na faktycznie przenośny głośnik.
Edifier M260 – kiedy warto? Kiedy szukamy czegoś do sypialni, co może działać bez zasilania, ma wbudowany budzik, dobrze wygląda i bardzo przyzwoicie gra.
Czy warto kupić głośnik Bluetooth?
Wbrew pozorom, choćby teraz, jest całkiem długa lista argumentów za tym, żeby to zrobić. Pierwszym jest cena – taki głośnik będzie zdecydowanie tańszy od bardziej zaawansowanych rozwiązań, wykorzystujących np. domową sieć. Dużo łatwiej też taki głośnik połączyć z naszym telefonem – albo z dowolnym telefonem czy źródłem dźwięku, które mamy pod ręką – i cieszyć się lokalną albo chmurową bazą muzyczną.
Kusi też mocno fakt, iż głośniki Bluetooth występują dziś w niemal każdej możliwej formie. Głośnik mieszczący się w kieszeni i potrafiący napełnić dźwiękiem całe pomieszczenie? Jasne. Głośnik w stylu retro-radia? Proszę bardzo. Głośnik do zadań i warunków specjalnych? Oczywiście. Głośnik z budzikiem do postawienia w sypialni? Też jest.
Do tego, choć sporo osób może o tym zapominać, głośniki Bluetooth mają jedną sporą zaletę – żeby z nich skorzystać, nie trzeba zakładać żadnych dodatkowych kont, niczego z niczym łączyć i tak dalej. Nie będziemy musieli się obawiać, iż ktoś w odległym kraju dowie się, czego słuchamy. A w przypadku niektórych imprezowych list odtwarzania to może nie być wcale taki słaby argument…
Urządzenia do przygotowania materiału udostępnił dystrybutor INNPRO