Kontynuujemy naszą analizę programu Konfederacji z perspektywy polskiego nacjonalizmu. W tej części przyjrzymy się pomysłom partii na edukację, opiekę zdrowotną oraz stosunek do Unii Europejskiej.
Rozdział programu zatytułowany „Skuteczna polityka europejska” zaczyna się od postawienia słusznej diagnozy o nękaniu polski przez uniokratów. Unia Europejska w gruncie rzeczy stanowi narzędzie dominacji gospodarczo-politycznej w rękach liberalno-lewicowego establishmentu. Konfederacja pragnie przy tym zastosować zasadę która, ich słusznym w tej kwestii zdaniem nie była stosowana przez wcześniejsze rządy. Mowa tutaj o asertywnej postawie i konsekwentnym odrzucaniu przepisów unijnych, które łamią zasady samej UE.
Propozycja Konfederacji jest przy tym strasznie ogólna. Program mówi tutaj o konieczności wykorzystywania przez Polskę dostępnych w Unii narzędzi, takich jak prawo weta, czy instytucja komisarza. Wymagane jest również zastosowanie presji na instytucje Unii Europejskiej poprzez wysiłki dyplomatyczne. I to w zasadzie tyle. Brak tutaj konkretnych, systemowych rozwiązań.
Systemowe metody naprawy niedziałającego elementu państwa pojawiają się jednak przy edukacji, i to tutaj Konfederacja ma jedne z najbardziej radykalnych pomysłów. Ratunkiem dla źle funkcjonującego systemu ma być słynny bon edukacyjno-opiekuńczy oraz powiązana z nim rewolucja zmieniająca całość polskiej edukacji.
Odtrutką na przesadną biurokratyzację i niską jakość polskich szkół ma być całkowite zredukowanie roli państwa do kontrolowania wyników uczniów i stanowienia motoru finansowego dla podmiotów edukacji. Każda szkoła mogłaby zaprojektować własny plan oraz własny koncept roku szkolnego tak, by zmusić placówki do konkurencji o ucznia. Tutaj właśnie pojawia się idea bonu. Do każdego ucznia przypisana będzie pewna kwota pieniędzy, identyczna poza wyjątkami (np. specjalne wymagania edukacyjne, czy lokalizacja w małej gminie). Co miesiąc kwota ta trafiałaby do szkoły, w której dany uczeń jest zapisany. Szkoły będą również miały możliwość pozyskiwania finansów z innych źródeł, takich jak sponsorzy, czesne, granty lub samorządy.
Pomysł na ograniczenie roli państwa do głównego egzaminatora i źródła funduszy przy jednoczesnym zostawieniu całości projektu podstawy programowej dla szkół jest w warunkach trwającej wojny kulturowej pomysłem skrajnie nieodpowiedzialnym. Brak państwowej kontroli nad całością programu nauczania doprowadził do masowego wpuszczenia tęczowych aktywistów do szkół w Stanach Zjednoczonych. Przyzwolenie na całkowitą samowolkę w tym zakresie pozwoli im na podobną działalność również w Polsce. Nie wolno nam zapominać, iż jest to dobrze zorganizowany, a przede wszystkim dobrze dofinansowany ruch.
Ważne jest to w kontekście dopuszczenia do szkół sponsorów, co de facto stanowi furtkę przyzwalającą na lobbying. Lobbying dokonywany nie tylko przez, jak można domniemywać w kontekście całości poglądów Konfederacji, przedsiębiorców i firmy, ale też wszelkiego rodzaju fundacje i stowarzyszenia, nierzadko finansowane z zagranicy. Łatwo jest połączyć w tym momencie wątki. Pozbawiony kontroli państwowej system gwałtownie zostałby w tej sytuacji zinfiltrowany przez wszelkiego rodzaju siły niepożądane.
Prawdą jest, iż polska oświata wymaga odbiurokratyzowania i gruntownego przebudowania, jednakże poddanie jej częściowo prawom rynku spowoduje obyczajową katastrofę.
Ciekawostką natomiast jest pomysł na zmiany w opiece zdrowotnej. Głównym założeniem programowym Konfederacji jest złamanie monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia na rzecz wprowadzenia systemu opartego o rynkową konkurencję na wzór tego, który obowiązuje w Niemczech. Podobnie jak w przypadku edukacji, do każdego świadczeniodawcy przypisany zostałby bon zdrowotny w postaci określonej ilości pieniędzy, które następnie podążałyby za pacjentem do wybranej przez niego ubezpieczalni. Partia twierdzi przy tym, iż będzie to wystarczające do podwyższenia standardu opieki zdrowotnej w Polsce. Niepotrzebne jest uzupełnianie jakichkolwiek braków kadrowych ani dodatkowe zastrzyki gotówki. Usunięcie monopolu NFZ ma być panaceum na wszystkie problemy systemu.
Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Oparcie systemu o prywatnych ubezpieczycieli ma odbiurokratyzować ochronę zdrowia i sprawić, iż jednocześnie zmniejszą się koszty i wzrośnie standard? Brzmi to mało realnie. W szczególności biorąc pod uwagę fakt, iż Niemcy to kraj, który w całej Europie wydaje największe ilości gotówki na opiekę zdrowotną. W zeszłym roku na niemiecką służbę zdrowia poszło prawie 13% PKB. W porównaniu z polskimi 5% PKB, czyli ok. 154. miliardami złotych wypada to znacznie lepiej. W tym kontekście ciężko jest uwierzyć w realność programu medycznego partii.
Całkowite odmienienie systemu opieki zdrowotnej i edukacji pomysłami Konfederacji wydaje się w najlepszym przypadku naiwną fantazją ludzi zapatrzonych w bożyszcze wolnego rynku. W najgorszym — skrajnie szkodliwym zabiegiem, który wydałby na pastwę zorganizowanych aktywistów lewicowych masy polskich dzieci. W kolejnej części artykułu kontynuujemy analizę programu.