Stała się bardzo rzecz zła. „Żołnierze wyklęci” stali się dogmatem. I jako dogmat nie podlegają normalnej ocenie historycznej. Zbiorowo i bezrefleksyjnie umieszczono pod tą nazwą wszystkich. Jak nie podzielasz zdania o ich zbiorowej szlachetności, mądrości i prawości – przestajesz być Polakiem. Nie ma już miejsca na żadne odcienie. Prawda ma być jedna. Dzisiaj jako żołnierzy wyklętych wymienia się ludzi nie mających z tym nic wspólnego: Waltera-Jankego, Fieldorfa, Pileckiego, Staniszkisa czy Skalskiego. Umieszcza się ich w jednym szeregu np. z Rajsem „Burym”. To nie jest uczciwe. Zrównano prześladowanych przez Bermanów z wyklętymi.
Odrzucam jednocześnie drugą niemądrą klasyfikacje i pisanie o „przeklętych” i nazywanie całości podziemia poakowskiego bandyckim. Tak oczywiście nie było. Byli przecież również tacy, którzy nie mieli dokąd wracać. I sam w latach 90-tych wielu z nich poznałem Hedę Szarego, Pochciała czy Gutorskiego. Historia polskiego powojnia wkomponowała się pogmatwane losy narodu polskiego.
Kult tzw. żołnierzy wyklętych jako część myśli insurekcyjnej wpisał się w naszą tradycję i stał się częścią oficjalnej ideologii państwowej współczesnej Polski. Jest to oczywiście TENDENCJA SAMOBÓJCZA NARODU POSKIEGO wpisująca się w ciąg DZIEJÓW GŁUPOTY W POLSCE.
Najbardziej zaskakujące mnie bezrefleksyjne podejście do tematu, ludzi zwykle trzeźwych, odwołujący się do dorobku narodowej demokracji i realistycznej postawy Romana Dmowskiego. Działania powojennego podziemia są wręcz odwrotnością realizmu, którego uczył Dmowski. Marzenia o wybuchu kolejnej III wojny światowej, która miała rzekomo wybuchnąć po II i stanowić oczywiste uzasadnienie kontynuowania działań zbrojnych na wyzwolonych spod okupacji III Rzeszy terenach Rzeczypospolitej są szaleństwem. I nie usprawiedliwia tego choćby beznadziejne położenie pewnej części żołnierzy związanych z podziemiem niepodległościowym.
Roman Dmowski w fundamentalnej pracy „Polityka polska i odbudowanie państwa” pisał „Bytu Polski ryzykować, jej przyszłości przegrywać nie wolno ani jednostce, ani organizacji jakiejkolwiek, ani choćby całemu pokoleniu”. Stronnicy racji powojennego podziemia zapominają o tej ważnej nauce.
Ja w pełni utożsamiam się z wyważonym stanowiskiem pani profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Anny Raźny. Bezrefleksyjny kult klęsk – powstania listopadowego, powstania styczniowego, powstania w Warszawie i planowanego powstania antykomunistycznego po wojnie jest zgubą dla naszego narodu. Powstańcze i straceńcze myślenie niestety wpisało się w naszą tradycję i zawsze było wykorzystywanie, i jest dalej wykorzystywane przez Przeciwnika. To obserwujemy dzisiaj codziennie. Niestety ten powstańczy instynkt jest mocno zakodowany w naszym narodowym DNA. W dalszym ciągu spora grupa naszych rodaków myśli hasłem zbrodniczym „dziś twój triumf albo zgon”.
Liczę na to iż gdy temat bardziej spowszechnieje, prawdopodobnie za kilka lat, to będzie czas na rzetelną analizę tego zjawiska bez zbędnych emocji. W jakimś stopniu udało się to Mariuszowi Mazurowi, autorowi świętej pracy „Antykomunistycznego podziemia portret zbiorowy 1945-1956”. W tej książce nie ma prostych formułek i upiększania rzeczywistości.
Łukasz Marcin Jastrzębski
Inny punkt widzenia na temat „wyklętych” znajdziecie Państwo w artykule https://myslpolska.info/2023/03/01/wirtel-o-zolnierzach-wykletych-1944-1953-slow-kilka/