„Zadanie sobie śmierci stanowi kulturowe tabu, medialne nagłaśnianie takich przypadków tabu to osłabia, stanowi dla człowieka cierpiącego na myśli samobójcze zachętę: tamten mógł, to i ty skończ wreszcie ze sobą. Po co ci te terapie, te leki? Idź wskazaną drogą”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta zwraca uwagę, iż „szanujące się media” od wielu lat mają niepisaną zasadę, żeby nie upowszechniać „newsów o samobójstwach”, a kiedy trzeba już to zrobić, to lepiej jest poinformować o czyjejś śmierci, ale bez podawania przyczyny. „Podobnie media społecznościowe – samo użycie słowa samobójstwo na YouTube wzbudza natychmiastową reakcję algorytmów i weryfikatorów”, dodaje.
To wszystko okazało się jednak nieistotne, kiedy ktoś chce „przywalić w PiS”.
„Kiedy pod kancelarią premiera Tuska spalił się śp. Andrzej Żydek, nikt w PiS nie próbował tej śmierci uwznioślać, mitologizować i używać w politycznej naparzance. Zupełnie inaczej zachowała się PO, gdy podpalił się cierpiący na depresję endemiczną Piotr Szczęsny. Z ofiary choroby zrobiła bohatera walki o demokrację, wystawiła mu tablicę pamiątkową, a ostatnio, jak raz w dniu Wszystkich Świętych, pani Wysocka-Sznepf zrobiła w tym duchu kultowy wywiad z wdową. I miała jeszcze czelność tych, którzy ją skrytykowali, nazwać moralnymi zerami”, wyjaśnia RAZ.
I co? I kilka dni po opublikowaniu materiału gloryfikującego samobójstwo pewien mężczyzna demonstracyjnie zadał sobie okrutną śmierć pod „papieskim oknem” w Krakowie.
„Gratulacje, pani redaktor”, podsumowuje Rafał Ziemkiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG