Co miał na myśli Donald Tusk?
Konia z rzędem temu kto potrafi odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie. Ale może łatwiej będzie domyślić się odpowiedzi, gdy tytułowe pytanie zawęzimy do jednej wypowiedzi Donalda Tuska. Do wypowiedzi udzielonej na konferencji prasowej w Berlinie podczas pierwszej wizyty w Niemczech w roli premiera nowego polskiego rządu. Tusk oznajmił tam, iż „W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym, kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu”.
Co miał na myśli Donald Tusk wypowiadając te słowa? Nieznane są żadne dokumenty ani fakty historyczne, które pozwalałyby na tego typu stwierdzenie. A sprawa była badana i analizowana przez historyków i specjalistów od kwestii stosunków międzynarodowych i relacji dwustronnych między Polską a Niemcami. Chronologię wydarzeń związanych z kwestią należnych Polsce reparacji opisywałem już w swoim wcześniejszym felietonie we wrześniu 2022 roku. Poniżej tego tekstu przypomnę najistotniejsze fragmenty tamtego artykułu.
Może zatem Donald Tusk mówiąc, iż „kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu” miał na myśli środki otrzymane od Niemców na założenie Kongresu Liberalno-Demokratycznego? Jak opisywał to w swojej książce i potwierdzał w wywiadach prasowych Paweł Piskorski „CDU bezzwrotnie darowało KLD kilkaset tysięcy marek. To były pieniądze w gotówce, które działacze KLD wymieniali w kantorach na złotówki w Warszawie. Pieniądze poszły na budowanie partii w 1991 r.”. Rzeczywiście było to „wiele lat temu”, ale jeżeli to wsparcie udzielone przez Niemców KLD było przez nich traktowane jako element należnych Polsce reparacji, to kwota tej bezzwrotnej darowizny może być odliczona od należnej Polsce kwoty 6-ciu bilionów 220 miliardów 609 milionów. choćby jeżeli panowie Tusk i Scholz zgodnie potwierdzą, iż nie było to kilkaset tysięcy ale kilkaset milionów marek to Polacy prawdopodobnie zgodzą się choćby taką kwotę odliczyć od należnych nam reparacji.
pozostało jedna kwestia dotycząca niemieckich pieniędzy, którą przy tej okazji należy poruszyć. Jak informują niezależne media, Niemcy przekazali spore środki na wsparcie finansowe totalnej opozycji podczas ostatniej kampanii wyborczej w Polsce. Nikt nie potrafi precyzyjnie określić tej kwoty, ale niezależnie od tego jak była ona wysoka, to w kontekście próby zrzeczenia się przez Tuska należnych Polsce reparacji stopa zwrotu z tej inwestycji okazuje się dla Niemców więcej niż opłacalna. jeżeli rzeczywiście Niemcy zainwestowali pieniądze w doprowadzenie do zmiany rządu w Polsce, to taki rząd utracił prawo do zajmowania w tej kwestii jakiegokolwiek stanowiska w imieniu polskiego Narodu i polskiego państwa. Dlatego jeżeli Niemcy chcą raz na zawsze zamknąć kwestię reparacji to powinni szukać porozumienia i kompromisu z większością konstytucyjną polskiego Sejmu a nie opierać się na wiernopoddańczych wypowiedziach Donalda Tuska.
Marcin Bogdan
***
Fragmenty felietonu z września 2022
Warto – choćby po krótce, w punktach – przypomnieć fakty historyczne sprzed kilkudziesięciu lat, związane z konsekwencjami wybuchu i zakończenia II wojny światowej.
- Na przełomie lipca i sierpnia 1945 odbyła się Konferencja Poczdamska, której celem była likwidacja skutków II wojny światowej oraz próba ukształtowania powojennego świata. W konferencji tej uczestniczyły wyłącznie trzy mocarstwa: USA, ZSRR i Wlk. Brytania. W konferencji nie uczestniczyła najbardziej poszkodowana w wyniku wojny Polska, ani pokonane Niemcy, które wywołały i rozpoczęły tę wojnę. Celem Konferencji Poczdamskiej było m.in. opracowanie przyszłych traktatów pokojowych, ale Konferencja Pokojowa, która formalnie miała zakończyć II wojnę światową i uporządkować kwestie relacji między poszczególnymi państwami nigdy się nie odbyła.
- Decyzją Konferencji Poczdamskiej było przyznanie Polsce części wschodnich ziem niemieckich, ale nie jako rekompensatę za straty materialne i osobowe poniesione przez Polskę podczas wojny, ale jako rekompensatę za odebrane Polsce przez Związek Sowiecki wschodnie tereny Polski. Rekompensata ta była w dodatku jedynie częściowa, gdyż Polska utraciła na rzez ZSRR 175 tys. km² dawnych Kresów a otrzymała w zamian zaledwie 100 tys. km² ziem należących przed wojną do Niemiec.
Warto tu dodać, iż choć prawnie jest dopuszczalne podejmowanie tego typu decyzji wobec państw trzecich, a więc takich, które nie uczestniczą w negocjacjach, tak jak Polska i Niemcy w Poczdamie, ale jak kruche są to ustalenia świadczy to, iż Niemcy jeszcze przez wiele lat kwestionowali przyznanie Polsce tych terenów i dopiero traktat polsko-niemiecki z listopada 1990 (!!) ostatecznie uregulował i zamknął prawnie kwestię polsko – niemieckiej granicy.
- Podczas Konferencji Poczdamskiej mocarstwa nie przyznały Polsce żadnych reparacji dotyczących strat materialnych i osobowych bezpośrednio ze strony Niemiec. Stalin zgłosił gotowość wypłacania Polsce jako „bratniemu krajowi” 15% wartości z reparacji wypłacanych przez Niemcy na rzecz ZSRR.
- Związek Sowiecki uzależnił jednak przekazywanie Polsce tych reparacji od dostaw węgla z Polski po zaniżonych cenach. Rosjanie uznali, iż węgiel wydobywany przez Polaków na Górnym Śląsku pochodzi z kopalń, które przed wojną należały do Niemiec, więc jako zwycięskie mocarstwo mają po prostu do niego prawo. I tak Polska dostarczała Rosji „poniemiecki” węgiel w cenie 10% wartości rynkowej, poniżej kosztów wydobycia, a mimo to ZSRR nie wywiązywał się z wypłacenia Polsce obiecanych 15 proc. reparacji. Paradoksalnie można więc uznać, iż to Polska płaciła ZSRR reparacje w imieniu Niemiec.
- W 1949 na terenie radzieckiej strefy okupacyjnej powołano nowe państwo, zależną od ZSRR Niemiecką Republikę Demokratyczną (NRD). To nie przeszkadzało Sowietom pobierać reparacje od „bratniego kraju” jakim miała być NRD. W drenowanej w ten sposób gospodarczo NRD doszło w 1953 roku do masowych protestów robotników, które doprowadziły do wybuchu tzw. Powstania Czerwcowego. Powstanie zostało krwawo stłumione przez Armię Czerwoną a Niemcy zaczęli masowo uciekać na zachód do Republiki Federalnej Niemiec. Sowieci zaczęli sobie zdawać sprawę, iż utrzymanie politycznej kontroli nad NRD nie da się pogodzić ze ściąganiem reparacji.
- I tak w sierpniu 1953 r. ZSRR zobowiązał się do przerwania z dniem 1 stycznia 1954 r. pobierania reparacji od NRD. Władze Radzieckie oczekiwały podobnej decyzji ze strony Polski. Zachętą dla Polski miało być urynkowienie cen węgla dostarczanego przez Polskę do ZSRR, a więc zgoda na jako tako uczciwy handel, kosztem rezygnacji z reparacji. Szalenie istotne jest to, iż zrzeczenie się przez ZSRR reparacji i oczekiwanie podobnej deklaracji ze strony Polski dotyczyło wyłącznie NRD, nie dotyczyło całych Niemiec, nie dotyczyło Niemiec Zachodnich czyli Republiki Federalnej Niemiec. Warto też pamiętać, iż w tym czasie Niemcy Zachodnie (RFN) nie uznawały istnienia Niemiec Wschodnich (NRD) i traktowały wszystkie umowy zawierane przez państwa trzecie z NRD za nieważne z mocy prawa. A więc formalnie Niemcy nie mogą być sukcesorem zrzeczenia się reparacji wobec NRD choćby gdyby faktycznie do niego doszło ze strony Polski.
- Jedynym dowodem na rzekome zrzeczenie się przez Polskę reparacji (oczywiście wobec NRD a nie całych Niemiec) jest depesza Polskiej Agencji Prasowej z sierpnia 1953 roku opublikowana w Trybunie Ludu, informująca o takiej uchwale Rady Ministrów. jeżeli tego typu uchwała miała być podjęta to z mocy obowiązującej w PRL Konstytucji mogła być podjęta jedynie przez Radę Państwa a nie przez Radę Ministrów. Uchwała przywołana przez Trybunę Ludu nie została nigdy opublikowana ani w Dzienniku Ustaw ani w Monitorze Polskim. Nie ma też żadnego dowodu na wystosowanie przez Polskę noty dyplomatycznej do władz NRD a tym bardziej noty zwrotnej, która prawnie sankcjonowałaby fakt jednostronnego zrzeczenia się reparacji. Nie ma też żadnego dowodu na to, iż uchwała weszła w życie jako umowa międzynarodowa. By tak się stało, musiałaby zostać notyfikowana przez ONZ, a śladu takiej notyfikacji też nie ma.
Tak po krótce wyglądała historia i to w kontekst tej historii trzeba wkomponować kwestię teraźniejszego podnoszenia należnych nam reparacji. Aż dziw bierze, iż wielu polityków opozycji będących historykami z wykształcenia nie zna tych faktów albo nie potrafi z nich wyciągać wniosków.
Marcin Bogdan, wrzesień 2022