Chorwaci mówią o „superroku wyborczym”. Niedzielne wybory prezydenckie są trzecim głosowaniem w Chorwacji w 2024 r., po przyspieszonych wyborach parlamentarnych w kwietniu i głosowaniu do Parlamentu Europejskiego w czerwcu.
O ile żaden z kandydatów nie uzyska większości głosów, 12 stycznia odbędzie się druga tura wyborów. Pierwszą turę najprawdopodobniej wygra Zoran Milanović (Socjaldemokratyczna Partia Chorwacji — SDP), krytyk UE i NATO, który według sondaży ma 39,3 proc. poparcia.
„Ziejący ogniem borsuk”
Wynik drugiej tury wyborów — jeżeli sondaże się potwierdzą — prawdopodobnie sprawi, iż władza na szczytach kraju przez cały czas będzie podzielona. Bo to Zoran Milanović wygra wybory, co oznacza reelekcję. Chorwacka prezydentura to stanowisko w dużej mierze ceremonialne. Ale utrzymując je, Milanović przez cały czas będzie cierniem w boku swego arcyrywala, premiera Andreja Plenkovicia.
Chorwacki premier Andrej Plenković z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, w Zagrzebiu, 1 stycznia 2023. r.
Prezydent Chorwacji ma problem. Trybunał Konstytucyjny blokuje kandydaturę
Milanović, były premier, czasami nazywany chorwackim Trumpem ze względu na swój ultranacjonalistyczny populizm, jest najpopularniejszym politykiem w kraju.
Tuż za nim uplasował się Dragan Primorac, kandydat Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), której liderem jest Plenković. Primorac ma 24,3 proc. poparcia.
Oczekuje się, iż obaj zmierzą się w drugiej rundzie.
Dragan Primorac na banerze
Dotychczasowa kampania była zdominowana przez animozje między Milanoviciem i Plenkoviciem. Milanović, ostry krytyk UE i NATO, który określił Plenkovicia mianem „dyktatora”, starał się wykorzystać serię skandali, w których ponad 30 ministrów z partii premiera podało się do dymisji (lub zostało zwolnionych) po oskarżeniu o korupcję.
Milanović zarzuca Plenkoviciowi proeuropejskie stanowisko, nazywając go „ziejącym ogniem borsukiem”, który jest zdalnie sterowany przez Brukselę. Określa go także mianem „chłopca na posyłki Ursuli von der Leyen”. Prezydent i kandydat w jeden osobie uznaje imigrację za największe wyzwanie dla Chorwacji i oskarża partię rządzącą o złe zarządzanie nią.
Plenković wiąże wynik wyborów z przyszłością Chorwacji w UE. — Milanović to rak chorwackiej polityki — powiedział Plenković na początku grudnia, zachęcając wyborców do głosowania na Primoraca. — Różnica między nim a Milanoviciem jest dość prosta. Milanović prowadzi nas na wschód, a Primorac na zachód.
Obaj politycy głęboko różnią się w kwestii wsparcia dla Ukrainy. Plenković popiera pomoc wojskową dla Kijowa. Milanović wypowiadał się przeciwko niej i krytykował zachodnie sankcje wobec Rosji. W październiku zablokował udział chorwackich żołnierzy w misji NATO wspierającej Ukrainę.
Brak charyzmy, cień skandalu
Jeśli Primorac zmierzy się z Milanoviciem w drugiej rundzie, większość obserwatorów spodziewa się potknięcia pierwszego z wymienionych.
Primorac „nie jest wystarczająco charyzmatyczny”, aby „bardziej przemawiać do ludzi”. To opinia Ivana Grdesicia, profesora nauk politycznych na Libertas International University, który pełnił funkcję ambasadora Chorwacji w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. — Myślę, iż jest po prostu trochę zbyt wyrafinowany — dodaje Grdesić.
Na wyborcze szanse Primoraca pada cień skandalu z udziałem ministra zdrowia Vili Berosa, który został aresztowany, a potem zwolniony, bo w listopadzie Prokuratura Europejska wszczęła przeciwko niemu dochodzenie w sprawie korupcji.
— Słyszę wiele wątpliwości od pacjentów, którzy są zaniepokojeni faktem, iż jest on kandydatem z tej samej partii politycznej, co zwolniony minister — mówi o Primoracu Jasna Karacic Zanetti, chorwacki rzecznik praw pacjenta. — choćby jeżeli nie był zamieszany w tę sprawę korupcyjną, może to mieć na niego bezpośredni wpływ.
Biuro Zorana Milanovicia odrzuciło prośbę POLITICO o wywiad. Dragan Primorac nie odpowiedział na prośbę POLITICO o wywiad.
Współpraca: Sebastian Starcevic i Hanne Cokelaere