Obietnica wszechobecności cyfrowych usług to fundament najnowszego modelu kapitalizmu. Choć coraz bardziej bezwzględny i znacznie mniej zielony, niż przekonuje, cyfrowy kapitalizm kusi nas zwiewnością wirtualnych usług. Wraz ze wzrostem możliwości sztucznej inteligencji big techy oferują mnóstwo udogodnień, które czynią nas klientami coraz bardziej podatnymi na ingerencję i inwigilację. W tej sytuacji świadome używanie gotówki to nie tylko dowód pragmatyzmu gospodarczego, ale też nowa forma obywatelskiego oporu. W pewnych warunkach papierowy pieniądz może być najcenniejszym świadectwem stabilności i pozytywnych aspektów systemowego ładu.
Gdy w grudniu 2024 roku przeprowadziłem dla Instytutu Spraw Obywatelskich wywiad z prof. Elżbietą Mączyńską, poświęcony roli gotówki w społeczeństwie i kapitalizmowi ery cyfrowej, lepiej zdałem sobie sprawę, iż nowa technologiczna rewolucja nie czeka tuż za rogiem. Ona już głęboko zmienia nasz świat. A to sprawia, iż nie tylko pokolenie urodzone tuż po wojnie, ale i ludzie z moich roczników, którzy – w optymistycznym dla Polski i Europy scenariuszu – długo jeszcze pozostaną na rynku pracy, a później zmierzą się z czasem emerytury, przeżyją kolejną radykalną transformację ekonomiczną, społeczną, polityczną.
Zagrożenia cyfrowego kapitalizmu
Kto zawodowo czy z pasji śledzi literaturę popularnonaukową poświęconą cyfrowemu kapitalizmowi, ten doskonale zdaje sobie sprawę, jaki ton przebija z samych tytułów. I jak różni autorzy i autorki stawiają niepokojące diagnozy. Shoshana Zuboff: „Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy”; Max Fisher: „W trybach chaosu. Jak media społecznościowe przeprogramowały nasze umysły i nasz świat”; Kuba Piwowar: „Technologie, które wykluczają. Pomiary, dane, algorytmy”. I wreszcie książka, której sporo miejsca poświęciliśmy z prof. Mączyńską: „Cloudmoney. Gotówka, karty, krypto. Wojna o nasze portfele” Bretta Scotta. Wyłania się z nich następujący obraz: nikt już nie wierzy w Internet i cyfrową rzeczywistość jako potężne narzędzie rozsadzające system; libertarianie i anarchiści mają dziś mniej pożytków z sieci niż spekulanci i cyberprzestępcy.
Możemy wierzgać przeciw ościeniowi, powinniśmy to robić, ale jest jasne, iż wszyscy jesteśmy klientami cyfrowego kapitalizmu. A klient to coraz rzadziej „nasz pan”, to zakładnik rzeczywistości, której warunki coraz brutalniej – także politycznie – dyktują kreatorzy cyfrowych instrumentów, trendów i opinii.
Od amerykańskich prywatnych firm ubezpieczeniowych, które dzięki algorytmów odsyłają ludzi bez pieniędzy i nadziei, po modne apki, dzięki którym przemęczeni Hindusi dostarczają zagonionym Polkom jedzenie pod drzwi, przez coraz większy nacisk rekinów finansjery na rozpowszechnianie cyfrowej bankowości – system zmierza do domknięcia, rządząc światem nie za pośrednictwem demokratycznych reguł, ale logiki faktów dokonanych.
W dodatku każda transakcja cyfrowa, każda cyfrowa rozrywka zostawia trwały ślad w systemie: jesteśmy jak otwarta księga dla potęg neokapitalizmu, czy jak chce Yanis Varoufakis – technofeudalizmu. Na niespotykaną w dziejach ludzkości skalę dajemy przyzwolenie na inwigilację.
Także dlatego demokracja w klasycznym stylu zanika – możni tego świata wiedzą o nas tak dużo, iż wystarczy im inżynieria społeczna zamiast mechanizmów negocjacyjnych.
Nowa nauka polityki podpowiada, iż cyfrowy kapitalizm – wbrew nie tak dawnym mrzonkom – wcale nie potrzebuje inkluzywnego społeczeństwa, nad którym łopoczą sztandary wolności, równości i braterstwa oraz liberalnej demokracji z mniej lub bardziej obecnymi pierwiastkami socjaldemokratycznymi. Nie potrzebuje choćby międzynarodowych praw – wystarczą bieżące interesy. Tabelka w Excelu zastąpiła nie tylko prawa pracownicze; nie dotyczy już tylko jednostek, pracowników posyłanych na bruk. Stała się najważniejszym prawem międzynarodowym. I dotyczy narodów.
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Bronimy gotówki przed likwidacją. Pomóż nam!
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Gdy ponad pół roku temu pisałem dla Instytutu Spraw Obywatelskich felieton „Oligarchia, pietruszka i parę złotych w portfelu. Dlaczego warto płacić gotówką”, miałem świadomość, iż nie myślimy o tego rodzaju sprawach zbyt często, wyłuskując banknoty i bilon z portfela. Gdy rozmawiam ze znajomymi spoza bardziej lewicowej bańki, słyszę, iż z przyzwyczajenia trzymają gotówkę przy sobie, ale jeszcze częściej z nawyku płacą z pomocą cyfrowych instrumentów. Nie dyskutują z argumentami typu: gotówka przydaje się w sytuacji niespodziewanych wypadków najróżniejszej natury; nie powinniśmy pozwalać, by prawnie/politycznie narzucano restrykcyjne limity korzystania z papierowych pieniędzy, ale często nie rozumieją kłopotów związanych z cyfrowym kapitalizmem.
Dla zwykłych zjadaczy chleba, choćby jeżeli jako posiadacze najróżniejszych kredytów dawno już przestali postrzegać instytucje finansowe jako godne bezgranicznego zaufania, cyfrowe instrumenty to symbol postępu, nowoczesności i wygody. Skoro telefon pozwala odpalić kino domowe, przygotować obiad, umówić się na randkę, załatwić sprawy w urzędzie, to dlaczego nie miałby dawać możliwości zarządzania domowym portfelem? Zwracam na to uwagę, bo bardzo ważne jest, żeby ruch na rzecz gotówki nie zamknął się w aktywistycznej, postinteligenckiej niszy.
Zazwyczaj ludzie rozumieją, dlaczego ekspedientka w warzywniaku albo fryzjerka woli gotówkę. Ale niekoniecznie muszą z wypiekami na twarzy przeczytać od deski do deski opasłe tomiska o kapitalizmie inwigilacji. Niemniej warto zadać sobie pytanie, jakimi metodami popularyzować książki takie jak „Cloudmoney”, przejrzyście opisujące to, jak cyfrowy kapitalizm stara się przekonać nas nie tylko o bezalternatywności swoich usług.
Cyfrowy kapitalizm chce być bezalternatywną formą rzeczywistości ludzkiej.
I coraz mniej jest na tym świecie Robinsonów Cruzoe i Piętaszków (wiem, to bardzo niepoprawne politycznie skojarzenie).
Portal Instytutu Spraw Obywatelskich [„Tygodnik Spraw Obywatelskich” – przyp. red.] oferuje mnóstwo tekstów analizujących korzyści z używania gotówki i wyzwania czy też zagrożenia cyfrowego kapitalizmu. Warto mieć świadomość jeszcze jednego zagadnienia: ruch na rzecz gotówki musi stać się częścią naszego życia społeczno-politycznego. I popkultury. Rafał Górski, szef Instytutu Spraw Obywatelskich, pewnie choćby obudzony w nocy, bez zająknięcia opowie, jakie kroki poczyniono w Polsce, by „walka o gotówkę” nabrała wyrazistszych kształtów. Inicjatywy takie jak niedawna debata „Czy gotówka odchodzi do lamusa?” pokazują, iż rzecz wymaga także wymiaru eksperckiego. A to dobry prognostyk, bo opinia publiczna, choć programowo deklaruje niechęć do gadających głów, wciąż korzysta z ich opinii, przenosząc debaty do mediów społecznościowych.
Dobrze opowiedziana historia, także o pożytkach z obrony „gotówki i złotówki”, ma większe szanse zaistnieć jako stały trend. Pewnie na bieżąco przegra z najgorętszymi dyskusjami dnia, ale nieustannie podtrzymywany sygnał ma większe szanse na przebicie do mainstreamu niż zagadnienia leżące odłogiem. Reprywatyzacyjne kwestie – choćby jeżeli nie jesteśmy zadowoleni z rezultatów – także długo czekały na swój moment, aż w pewnym momencie stały się gorącym tematem politycznym, a dziś są czytelnym, kontekstowo łatwo rozpoznawalnym elementem naszych debat publicznych. Kwestie obrony gotówki nie niosą tak dramatycznego ładunku treści, ale łatwiej też chyba przekonać przeciętnego Jana Kowalskiego, iż jest coś chorego w braku alternatywy dla bezgotówkowych transakcji. I iż politycy, o ile wciąż zachowują kontrolę nad stanowieniem prawa, powinni traktować gotówkę jako istotny element społeczno-gospodarczy i jednego z gwarantów obywatelskich swobód.
Popkultura, cyfrowy kapitalizm i gotówka
Jest jeszcze jedna sprawa – popkultura. Możemy załamywać nad tym ręce, ale ludzie bardziej cenią to, co uważają za modne, prestiżowe, cieszące się większą społeczną estymą. Skomercjalizowana popkultura jest naturalnym sojusznikiem gigantów cyfrowego kapitalizmu, szczególnie w czasach, gdy marketing już dawno wyszedł ze staroświeckich ram: pudeł telewizorów, szpalt grubych gazet, radiowych ogłoszeń, ulicznych billboardów i jeszcze starszych PRL-owskich murali.
Marketing epoki cyfrowego kapitalizmu jest z nami, gdy trzymamy przed oczami jego najważniejsze, najbardziej użyteczne i najbardziej niebezpieczne narzędzie – telefona. Przed dekadami wielu ludziom zbyt ekstrawaganckie wydawało się hasło: „wyłącz telewizor, zacznij myśleć”. Dziś jeszcze bardziej szaleńczo brzmiałaby odezwa: „wyłącz telefona, zacznij myśleć”.
Nieliczni są święci i asceci antykapitalizmu dnia codziennego – jak zatem konsumentów cyfrowych udogodnień przekonać, iż gotówka może być fajniejsza niż BLIK? Kto zapłaci i komu za taką kampanię społeczną? Do kogo miałaby być adresowana? dzięki jakich instrumentów? Czy trzeba raczej czekać na tiktokera – neofitę? A może ruszy w sieci viral? Lub znany pisarz już siedzi nad książką, którą później zekranizuje Netflix? Autor przedstawi w niej rzecz jasna perypetie bohaterów, których lekko zmięty pieniądz w kieszeni ocalił przed życiową tragedią. A niechby i publicznie bronił gotówki istotny kandydat na prezydenta, docierający do młodych wyborców. I oby brzmiał w tej sprawie wiarygodnie. To nie są sprawy bagatelne, jeżeli uważamy, iż gotówki trzeba bronić i promować ją nie tylko w ramach naszych małych baniek. Przecież nie chodzi wyłącznie o to, by gonić króliczka.
Dla czytelników i czytelniczek tego felietonu jest prawdopodobnie jasne, iż działanie na rzecz obrotu gotówkowego to nowa forma obywatelskiego oporu. To wręcz nowa walka partyzancka przeciw systemowi, który narzuca swoją logikę jako jedną realność. Systemowi, który dysponuje narzędziami, jakich nie miał ani kapitalizm XIX, ani XX wieku.
A równocześnie, co dobrze pokazuje dwuznaczność sytuacji, walka o gotówkę jest działaniem jak najbardziej systemowym i propaństwowym, bo papierowy pieniądz stabilizuje gospodarkę w sytuacjach narastających kryzysów.
Pozostaje wiarygodnym instrumentem finansowym, gdy brakuje prądu i zasięgu, gdy w materialnym świecie trzeba radzić sobie dzięki takich właśnie środków.
Gotówka będzie działała i w czasie wielkiej wody, i w czasie awarii systemu energetycznego i w momencie osłabienia całej infrastruktury sieciowej. Będzie wówczas jednym z elementarnych symboli gospodarczego, społecznego i kulturowego ładu. Ta niejednoznaczność gotówki, zarazem systemowa, jak i antysystemowa rola to naprawdę niezły temat na viral, debatę, polityczny wiec.