Nieco ponad dwa miesiące temu wywołałem drobną na szczęście awanturę, opisując wybór przez Senat RP ławników do Sądu Najwyższego – w większości rekomendowanych Senatowi przez KOD. Prezes Manowska właśnie odmówiła ich powołania. Wtedy pytałem:
- Jaki jest sens tej operacji, skoro ławnicy SN zostali tam wprowadzeni niekonstytucyjną i uważaną za naruszenie prawa UE ustawą Andrzeja Dudy i zgodnie z nią występują wyłącznie w składach trójkowych z nie-sędziami, nie mając żadnych szans wpłynąć na praworządność postępowań? Czy Senat ma tu jakąś strategię „trojańskiego konia”, czy może po prostu wykonuje zapisy ustawy, czytając w niej, iż ma ławników wybrać, nie zważając na jej niekonstytucyjność? Jaki plan ma KOD uczestnicząc w tej operacji i z dumą kwitując wybór zgłoszonych przez siebie kandydatów?
- Czy na widok sądu z ławnikiem w składzie należy teraz wstawać, czy nie wstawać? Obywatele RP zjawiali się dotąd na posiedzeniach SN wyłącznie po to, by demonstracyjnie nie wstać, kiedy na salę wchodzi nie-sąd. Jaka etykieta powinna obowiązywać teraz? W tych pytaniach tkwi oczywiście ocena: wybór ławników niczemu nie służy, legitymizuje natomiast niekonstytucyjne pisowskie przepisy.
- Dlaczego KOD postanowił wziąć w tym udział nie konsultując się z pozostałymi organizacjami społecznymi i prawniczymi, zaangażowanymi choćby w Porozumienie dla Praworządności?
Ławnicy mieli rozpocząć pracę od początku bieżącego roku. Nie rozpoczną. Nie zostali zaprzysiężeni, Manowska nie wyznaczy im spraw. Zamiast tego napisała do Senatu i marszałka Grodzkiego o reasumpcję wyboru. Jak należy rozumieć wyjaśnienia rzecznika SN, powód jest taki, iż ławnicy rekomendowani przez KOD nie dają wymaganej ustawą rękojmi „nieskazitelnego charakteru” …
Piszę o tym oczywiście w związku z własną senacką kandydaturą, ponieważ tkwi w tym – uwaga, subiektywna! – ocena opozycjonistów tworzących w Senacie większość. Co z niej wynika na przykład w oczywistej, jak się zdaje, sprawie pryncypiów dotyczących praworządności? Ten sam Senat zajmował się niedawno poprawkami do kolejnej ustawy Dudy, która rzekomo miała rozwiązać spór o praworządność z instytucjami i trybunałami Unii Europejskiej. Ustawa – choćby poprawiona przez Senat – standardów Unii oczywiście nie spełnia. Ten sam Senat – wbrew porozumieniu w tej sprawie – nie wystąpił z własnym projektem powtarzającym zapisy i rozwiązania popierane przez organizacje skupione w Porozumieniu dla Praworządności. Zamiast tego uchwalił własny projekt ustawy o KRS – kuriozalny w zgodnej opinii organizacji prawniczych i „dudzi z ducha”. O co chodzi? I o co chodziło w wyborze ławników?
Nie poznaliśmy odpowiedzi na te pytania. Raczej ich nie poznamy, media o to nie spytają, a politycy choćby zapytani nie uważają przecież, iż dialog jest ich powinnością. Na szczęście okazuje się dzisiaj, iż na PiS i Manowską w sprawie pryncypiów można liczyć zawsze – jak, nie przymierzając, kiedyś na milicję w czasie happeningów Pomarańczowej Alternatywy. Można było wyjść na ulicę z wielkim portretem Lenina, a milicja zwijała niezawodnie – ku rozbawieniu zdumionej publiczności. Manowska w podobny sposób dopisuje dziś puentę do wątpliwego scenariusza senackiej polityki. Zaczynam rozmieć, dlaczego Major Fydrych tak lubi obecną władzę.