Z naszego archiwum:
19 maja 2010 roku odbyła się w Krakowie konferencja Instytutu Actona, podczas której prelekcję na temat szkodliwości państwa opiekuńczego wygłosił prof. Leszek Balcerowicz. Wśród publiczności znajdował się m.in. znany reżyser, autor głośnych filmów: „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, „Towarzysz generał” i „Marsz wyzwolicieli”, Grzegorz Braun. Podczas sesji zadawania pytań p. Braun chciał się dowiedzieć, kiedy prof. Balcerowicz przestał wierzyć w socjalizm.
Wersja tekstowa:
Grzegorz Braun: Jest tu sporo młodszych ode mnie osób i może nie wszyscy pamiętają, iż pan profesor połowę swojego życia poświęcił wspieraniu systemu socjalistycznego. Dlatego też bardzo mnie cieszy, iż dziś, tak zdecydowanie pan profesor potępia ten system i wskazuje go jako mylną ścieżkę ludzkości. Chciałbym dowiedzieć się, w którym momencie nastąpił ten przełom, w którym momencie ta straszna prawda dotarła do pana profesora. Czy to było przed 1989 rokiem czy po… (oklaski..) Ponieważ praktyka urzędowania pana profesora ministra nie potwierdza tych niezłomnych przekonań, które dzisiaj były tutaj wyartykułowane – przypomnę tylko cudowne rozmnożenie dziedzin koncesjonowanych przedsiębiorczości w Polsce. No więc pytanie, co wtedy, w roku 1989, stało na przeszkodzie demontażowi państwa opiekuńczego, socjalnego i czy zabierze nam następnych 20 lat dochodzenie do tak oczywistych wniosków, jak te, do których pan profesor doszedł w dzisiejszym wykładzie. Bo boję się, iż nie dożyję demontażu socjalizmu w Polsce (oklaski…).
Prof. Leszek Balcerowicz: Te oklaski, jak rozumiem, to na rzecz demontażu socjalizmu. Powiem do pana po Polsku, bo to może bardziej dotrze*. Proszę pana, gdyby pan lepiej znał fakty to by pan wiedział, iż w drugiej połowie lat 70-tych mało kto marzył o tym, iż być może Związek Radziecki upadnie i by pan sobie przypomniał, iż w drugiej połowie lat 70-tych mimo wszystko podejmowane były próby, nieliczne, żeby wycisnąć maksimum wolności w ramach ograniczeń geopolitycznych, które wydawały się wtedy nienaruszalne. Pana pewnie wtedy nie było na świecie, dlatego może pan z taką dużą dozą pewności wypowiadać się o przeszłości. Ale ja byłem i ja pamiętam jakie było nastawienie i oczekiwanie prawie stu procent społeczeństwa. Nie należałem do proroków, ale należałem jednocześnie do ludzi, którzy uważali, iż trzeba spróbować przynajmniej coś poprawić. I w końcówce lat 70-tych powstało coś, co się nazywało pierwszym zespołem Balcerowicza. Nikt mnie do tego nie namawiał, sam to zrobiłem. To był zespół nieformalny. Kiedy powstała pierwsza wielka „Solidarność”, pojawiło się także ogromne zapotrzebowania na społeczne projekty reform. Kto pracował wtedy (… – nieczytelne, przyp. red.)? Okazało się, iż pracowaliśmy tylko my, zespół kilkunastu młodych osób, który udało mi się stworzyć, bez żadnego oficjalnego zamówienia wystąpiło wtedy z projektem reformy, który z dzisiejszej perspektywy, oczywiście, wydaje się bardzo mało radykalny, bo nie proponował tego, co wydało się wówczas niemożliwe nie tylko mnie, ale całemu wielkiemu ruchowi „Solidarności”, któremu pan, później urodzony, może wiele zawdzięczać, choć pan sobie pewnie w ogóle z tego nie zdaje sprawy i uważa pan, iż może pan tutaj z taką moralną pychą się wypowiadać. To zresztą typowe dla niektórych ludzi później urodzonych. Pierwszy projekt reformy został przedstawiony w wyniku tych prac, został w dużej mierze przyjęty przez „Solidarność” i ci ludzie, którzy wtedy przecież dokonywali pokojowej rewolucji, też zdawali sobie sprawę, iż pójście dalej, proponowanie kapitalizmu, po prostu było niewykonalne. Kolego, to było niewykonalne. Łatwo być prorokiem po 20 latach. Takich proroków mamy na kopy. Ale to jest po prostu tandeta moralno-intelektualna, co pan tutaj uprawia i niektórzy, którzy mu klaszczą. To jest tandeta. Trzeba wiedzieć jakie były granice możliwości, które zresztą i tak przekraczaliśmy. Potem co było… To zostało odrzucone, nikt tego nie przyjął, potem był stan wojenny. Z faktu, iż wtedy proponowaliśmy maksimum z tego, co uważaliśmy, iż się da zrobić, czyli rynek bez prywatyzacji, nie wynikało z tego, iż ja uważałem, iż kapitalizm jest gorszy. Nie, ale to było kompletnie nierealistyczne. W latach 80-tych kontynuowaliśmy pracę, choć nikt z nas w dalszym ciągu nie zakładał, iż Polska będzie za mojego życia wolna. Na szczęście tak się stało. Ale gdy była wolna, pojawiło się po raz kolejny zapotrzebowanie na ludzi, którzy byli jako tako przygotowani, którzy wykonali pracę domową. Tzn. studiowali doświadczenia prywatyzacji, stabilizacji, deregulacji… Jak się okazało takich nie było wielu, był zespół który stworzyłem. To nie ja się pchałem do rządu, poproszono mnie o to żeby podjąć się odpowiedzialności. Pierwszy raz w dziejach świata odchodziło się od socjalizmu i przechodziło do gospodarki socjalistycznej. Po wahaniu się ostatecznie się tego podjąłem. Podjąłem się nie dlatego, iż dążyłem akurat do władzy, tylko dlatego, iż trzeba to zrobić. A takie wypowiedzi jak pańskie to jest drobniuteńki koszt tej wielkiej rzeczy, którą Polsce się udało zrobić. Dziękuję państwu.
* * * * * * *
Od redakcji: Portal Prokapitalizm.pl poprosił Grzegorza Brauna o ustosunkowanie się do odpowiedzi prof. Balcerowicza na zadane przez niego pytanie. „To byłoby nie w porządku wobec pana profesora, bo on nie miałby już szansy odnieść się do mojej wypowiedzi” – odpowiedział Grzegorz Braun.
Przygotował: Paweł Sztąberek
Foto: Psz
* Swój wykład do zebranej w Krakowie publiczności prof. Leszek Balcerowicz wygłosił w języku angielskim. Przemawiający 3 godziny po nim na tej samej konferencji prof. Jan Kłos stwierdził na wstępie, iż będzie mówić po polsku, bo „Polacy nie gęsi i swój język mają”.