Are taxes inactive worthwhile?

niepoprawni.pl 3 hours ago

Re­duk­cja idei do skraj­no­ści by­wa naj­sku­tecz­niej­szym spo­so­bem na wy­ja­śnie­nie jej isto­ty. Wy­obraź­my so­bie sy­tu­ację, w któ­rej po­sia­dam Dżi­na uwię­zio­ne­go w bu­tel­ce, zdol­ne­go speł­nić każ­de mo­je ma­te­rial­ne ży­cze­nie. Czy w ta­kim przy­pad­ku miał­bym ja­ki­kol­wiek po­wód, by kra­ść? Oczy­wi­ście nie — po­nie­waż wszyst­kie po­trzeb­ne do­bra otrzy­mu­ję bez uży­cia przy­mu­su. Ten przy­kład po­ka­zu­je ja­sno: mo­ty­wa­cja do sto­so­wa­nia prze­mo­cy (w tym fi­skal­nej) za­ni­ka, gdy do­bra są do­stęp­ne w spo­sób ła­twy, bez­piecz­ny i po­ko­jo­wy.

  Po­dob­nie dzia­ła to w ska­li pań­stwo­wej. Ist­nie­je ta­ki po­ziom wy­daj­no­ści pra­cy i ogól­nej do­stęp­no­ści dó­br, przy któ­rym po­bór po­dat­ków sta­je się nie­opła­cal­ny — nie tyl­ko mo­ral­nie, ale czy­sto eko­no­micz­nie. Po­bór środ­ków prze­mo­cą prze­sta­je być efek­tyw­ny w po­rów­na­niu z tym, co moż­na osią­gnąć przez do­bro­wol­ną współ­pra­cę i wy­mia­nę.

  To po­dej­ście da się ująć bar­dziej kon­kret­nie — po­przez roz­sze­rze­nie zna­nej krzy­wej Laf­fe­ra, któ­ra po­ka­zu­je re­la­cję mię­dzy staw­ką po­dat­ko­wą a do­cho­da­mi pań­stwa. Przy staw­ce 0% wpły­wy są ze­ro­we. Przy staw­ce 100% — rów­nież, bo nikt nie bę­dzie pra­co­wał, wie­dząc, iż wszyst­ko zo­sta­nie mu ode­bra­ne. Mak­si­mum przy­pa­da gdzieś po­środ­ku — ale uwa­ga: ta krzy­wa nie za­czy­na się na­praw­dę od 0%.

  Dla­cze­go? Bo ist­nie­je zja­wi­sko kosz­tów po­bo­ru po­dat­ku: wy­na­gro­dze­nia urzęd­ni­ków, in­fra­struk­tu­ra ad­mi­ni­stra­cyj­na, błę­dy sys­te­mo­we, po­li­cja skar­bo­wa, kosz­ty biz­ne­su itd. Re­al­nie, punkt star­to­wy opła­cal­no­ści po­dat­ków le­ży po­wy­żej ze­ra, tam gdzie wpły­wy z da­ne­go po­zio­mu opo­dat­ko­wa­nia prze­kra­cza­ją kosz­ty je­go eg­ze­kwo­wa­nia.

  Przyj­rzyj­my się te­raz kon­kre­tom. Bu­dżet Pol­ski to obec­nie oko­ło 850 mi­liar­dów zło­ty­ch rocz­nie. Licz­ba urzęd­ni­ków ad­mi­ni­stra­cji pu­blicz­nej i oko­ło­bu­dże­to­wy­ch in­sty­tu­cji to oko­ło 600 ty­się­cy osób. Jed­nak gdy­by ana­lo­gicz­ne usłu­gi by­ły świad­czo­ne przez sek­tor pry­wat­ny — któ­ry dzia­ła szyb­ciej, ta­niej i efek­tyw­niej — ich koszt mógł­by być kil­ku­krot­nie niż­szy. Za­łóż­my kon­ser­wa­tyw­nie, iż zre­du­ko­wa­ny bu­dżet wy­niósł­by 300 mi­liar­dów zło­ty­ch. Wów­czas, aby apa­rat za­stę­pu­ją­cy pań­stwo był sa­mo­wy­star­czal­ny, każ­dy z 600 ty­się­cy pra­cow­ni­ków mu­siał­by ge­ne­ro­wać war­to­ść do­da­ną rzę­du oko­ło 500 ty­się­cy zło­ty­ch rocz­nie.

  Tym­cza­sem prze­cięt­ny pra­cow­nik sek­to­ra pry­wat­ne­go w wa­run­ka­ch peł­nej swo­bo­dy, bra­ku fi­skal­ne­go uci­sku, oraz przy do­stę­pie do no­wo­cze­sny­ch tech­no­lo­gii, mógł­by ge­ne­ro­wać znacz­nie wię­cej — sza­cun­ko­wo na­wet 400-600 ty­się­cy zło­ty­ch rocz­nie. To ozna­cza, iż przy bra­ku ob­cią­żeń sys­te­mo­wy­ch, spo­łe­czeń­stwo mo­gło­by już dziś funk­cjo­no­wać efek­tyw­niej bez pań­stwo­we­go przy­mu­su.

  A za­tem, by przy­mu­so­we po­dat­ki mia­ły jesz­cze uza­sad­nie­nie eko­no­micz­ne, pań­stwo­wy apa­rat mu­siał­by za­pew­niać re­al­ną war­to­ść znacz­nie wyż­szą niż to, co moż­na osią­gnąć na wol­nym ryn­ku. Gdy po­ziom wy­daj­no­ści pra­cy i do­bro­by­tu prze­kra­cza pe­wien kry­tycz­ny próg, dal­szy po­bór po­dat­ków prze­sta­je się opła­cać nie tyl­ko spo­łecz­nie, ale i eko­no­micz­nie.

  War­to w tym miej­scu roz­wa­żyć jesz­cze jed­ną moż­li­wo­ść: co je­śli pra­cę ty­ch 600 ty­się­cy urzęd­ni­ków mo­gła­by wy­ko­ny­wać od­po­wied­nio wy­szko­lo­na sztucz­na in­te­li­gen­cja? Je­śli AI by­ła­by w sta­nie za­rzą­dzać do­ku­men­ta­cją, eg­ze­kwo­wać prze­pi­sy i or­ga­ni­zo­wać usłu­gi pu­blicz­ne przy po­rów­ny­wal­nym lub wyż­szym po­zio­mie efek­tyw­no­ści, a jed­no­cze­śnie ge­ne­ro­wać ten sam zy­sk lub lep­szy re­zul­tat net­to, to na­wet ludz­ka wy­daj­no­ść pra­cy nie mu­sia­ła­by ro­snąć. Wy­star­czy­ła­by au­to­ma­ty­za­cja obec­ny­ch za­dań. W ta­kim sce­na­riu­szu pań­stwo­wy przy­mus sta­je się jesz­cze bar­dziej zbęd­ny — nie tyl­ko z per­spek­ty­wy teo­rii eko­no­mii, ale też tech­no­lo­gicz­nej prak­ty­ki.

  Wnio­sek? Pań­stwo opła­ca się tyl­ko wte­dy, gdy koszt je­go utrzy­ma­nia (w tym po­bo­ru po­dat­ków i biu­ro­kra­cji) je­st niż­szy niż war­to­ść usług, któ­re za­pew­nia. W prze­ciw­nym ra­zie moż­li­we sta­je się za­stą­pie­nie je­go funk­cji przez do­bro­wol­ne, ryn­ko­we me­cha­ni­zmy — bar­dziej ela­stycz­ne, efek­tyw­ne i opar­te na rze­czy­wi­stej wy­mia­nie war­to­ści, a nie przy­mu­sie. Wy­star­czy tyl­ko, by współ­cze­sny "Dżin" — czy to w po­sta­ci sztucz­nej in­te­li­gen­cji, au­to­ma­ty­za­cji, czy zde­cen­tra­li­zo­wa­ny­ch tech­no­lo­gii — otwo­rzył nam drzwi do ta­kie­go świa­ta.

  Ta­ki świat mu­si na­stą­pić — i to wkrót­ce! Bo wy­daj­no­ść pra­cy ro­śnie sys­te­ma­tycz­nie, i to wy­kład­ni­czo. Każ­da de­ka­da przy­no­si no­we na­rzę­dzia, któ­re po­zwa­la­ją ro­bić wię­cej, szyb­ciej i ta­niej. A sko­ro lu­dzie są co­raz mniej po­trzeb­ni do za­dań ru­ty­no­wy­ch, a tech­no­lo­gia po­tra­fi za­stą­pić ca­łe struk­tu­ry biu­ro­kra­tycz­ne, to ist­nie­nie kosz­tow­ne­go pań­stwo­we­go nad­bu­do­wa­nia sta­je się nie tyl­ko ana­chro­nicz­ne, ale i eko­no­micz­nie nie do obro­ny. Re­wo­lu­cja nie bę­dzie po­li­tycz­na — bę­dzie tech­no­lo­gicz­na. Anar­cho­ka­pi­ta­li­zm je­st nie­unik­nio­ny.

Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>

Read Entire Article