W tym tekście nie zamierzamy wchodzić w polemikę z tymi wszystkimi, którzy bezrefleksyjnie rozrywają szaty jak Kajfasz i zastanawiają się nad tym jak odebrać mandat poselski Grzegorzowi Braunowi. Pragnę zwrócić się jedynie do tych katolików, którzy dołączyli się do rzucania anatem. o ile ktoś nie czuje przynależności do Kościoła Katolickiego, nie odnajdzie w tym tekście niczego dla siebie.
Grzegorz Braun został potępiony przez liczne grono katolików, którzy do tej pory wydawałoby się, iż reprezentowali ortodoksyjne podejście do Kościoła, wymieńmy tutaj Przemysława Czarnka czy Marka Jurka. Ten drugi oskarżył choćby środowisko związane z Grzegorzem Braunem o sekciarstwo, które odrzuca tradycję Starego Testamentu. Warto odnotować tutaj, iż Dawid Mysior autor katolickiego kanału na samym początku skrytykował posła Brauna, ale po kilku dniach zreflektował się i zmienił zdanie. Może więc wystarczy refleksja?
Czy Grzegorz Braun odrzuca Stary Testament? Nic bardziej mylnego, Grzegorz Braun stoi w obronie Starego Testamentu! Stary Testament przyniósł człowiekowi niedoskonałe prawo, które potrzebowało jak dziecko dorosnąć do pełni doskonałości, którą przyniósł Chrystus poprzez swoją łaskę. Księgi Starego Testamentu obracają się w okół kultu świątynnego i tak naprawdę to Świątynia Jerozolimska jest centrum wiary biblijnego Izraela. Czy wyznawcy judaizmu rabinicznego sprawują jakiś kult świątynny?
Między wiarą biblijnego Izraela i wyznawców współczesnego judaizmu nie zachodzi żadna logiczna ani teologiczna ciągłość. Kult świątynny jest sprawowany wyłącznie przez Kościół, który stał się „Nowym Izraelem”, zachował on pełną ciągłość z proroctwami mesjanistycznymi Starego Testamentu, które odnosiły się do konkretnej osoby fizycznej, a nie do ludu. Tak więc Kościół Katolicki stanowi Izrael co do ducha.
Jak w takim kontekście usprawiedliwić działania Szymona Hołowni, który uważa się za katolika i jednocześnie biorącego udział w praktykach parareligijnych Chabad-Lubawicz? Św. Paweł napisał:
„Oto ja, Paweł, mówię wam: o ile poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski. My zaś z pomocą Ducha, na zasadzie wiary wyczekujemy spodziewanej sprawiedliwości. Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość. Biegliście tak wspaniale! Kto przeszkodził wam trwać przy prawdzie? Wpływ ten nie pochodzi od Tego, który was powołuje. Trochę kwasu ma moc zakwasić całe ciasto. Mam co do was przekonanie w Panu, iż innego zdania niż ja nie będziecie. A na tym, który sieje między wami zamęt, zaciąży wyrok potępienia, kimkolwiek by on był. Co do mnie zaś, bracia, jeżeli przez cały czas głoszę obrzezanie, to dlaczego w dalszym ciągu jestem prześladowany? Przecież wtedy ustałoby zgorszenie krzyża. Bodajby się do końca okaleczyli ci, którzy was podburzają.” (Ga 5, 2-12)
Tak więc to co było jedynie symbolem – obrzezanie, nie może być równoważne istocie, a więc łasce jaką daje nam Chrystus. Wszyscy judaizujący katolicy przypominają tych, którzy kontestowali postanowienia Soboru Jerozolimskiego, który to sobór ostatecznie odłączył Kościół od Synagogi, powiedział on Chrystusowi – tak, a odrzuceniu Chrystusa – nie.
A co mówią dzisiejsi katolicy? Ci zdają się mówić Synagodze – tak, a Chrystusowi – nie.
Przeczytaj także:
P. Krzemiński: Niezłomny arcybiskup i tragizm pontyfikatu Jana Pawła II