Antoni Ciszewski: Jogging w kosmosie
Dla zapaleńców truchtu i przebieżek, nie tylko wokół miejskich ośrodków sportu tudzież bardziej faworyzowanych orlików szkolnych, codzienny relaks, tym razem w postaci biegu myśli i emocji po orbicie okołoziemskiej, może okazać się jeszcze większą atrakcją aktywności psychofizycznej. A to za sprawą konstelacji małych satelitów penetrujących fragmenty kuli ziemskiej, na zasadzie technologii radarowej, należących do firmy ICEYE w Helsinkach.
Jak się okazuje, znowu to nasz rodak – Rafał Modrzewski, były student Politechniki Warszawskiej z Wydziału Elektroniki, wespół z inżynierami i naukowcami z Finlandii (gdzie urodziła się telefonia komórkowa NOKIA), wspólnie zdobywają świat – naukowy, badawczy, satelitarny – nową i efektywniejszą metodą pozyskiwania zdjęć satelitarnych na potrzeby ośrodków meteorologicznych. Tę informację czerpiemy z filmu/wywiadu, zamieszczonego na YouTube, którego autorem jest Maciej Kawecki, właściciel programu naukowo-publicystycznego i nazwie własnej This is IT.
– Projektujemy i budujemy mikrosatelity, i potem zajmujemy się nimi jak już wystrzelimy je na orbitę. – potwierdził Rafał Modrzewski jako główny udziałowiec ICEYE. – I to jest największa sieć komercyjnych mikrosatelit ? – dopytał Maciej Kawecki.
W odpowiedzi, polski współtwórca firmy o zasięgu międzynarodowych, doprecyzowuje kontekst możliwości tego rodzaju narzędzia orbitalnego:– Tak, jeżeli chodzi o satelity z radarem, czyli radarem aparatury syntetycznej, to faktycznie my wystrzeliliśmy dzisiaj 38 takich satelitów, jest to największa ilość jaka ktokolwiek wystrzelił tego typu, a i ta sieć, którą dzisiaj sterujemy, no jest też największa.
Dla wyjaśnienia: radar z syntetyczną aparaturą (ang. SAR, Synthetic Aperture Radar) to urządzenie, które służy do obrazowania (o wysokiej rozdzielczości) stałych obiektów znajdujących się na Ziemi; w tym konkretnym przypadku mówimy o odległości 600 km.
Ciekawostką jest to, jak twierdzi sam Rafał Modrzewski, iż firma swój -finansowy jak i wizerunkowy- wysoki skok do przodu odnotowała w przeciągu niespełna jednego roku, po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. To jest taki moment, kiedy dużo organizacji na świecie zaczęły zdawać sobie sprawę z tego, iż mikrosatelity, zwłaszcza mikrosatelity radarowe stały się kluczowe, by utrzymać w dłuższej perspektywie względne bezpieczeństwa krajów.
My jesteśmy, tak naprawdę na przodzie, o ile chodzi o rozwój tej technologii – no i stajemy się bardzo często partnerem, więc tutaj faktycznie jest tak, iż te zastosowania związane z bezpieczeństwem przodują, trochę przez przypadek, ponieważ firma sama w sobie została założona do obserwacji lodu. – chodzi oczywiście o lodowiec arktyczny, jak dalej wyjaśnił Modrzewski.
Można wiec przypuszczać, iż decyzja założycieli ICEYE, by powołać do życia tego rodzaju koncept satelitarny, była swoistą – na wskroś naukową i technologiczną – odpowiedzią na lewicowo-propagandowy front zmian klimatycznych, jaki zapoczątkowany został w tzw. Zielonym Ładzie UE na użytek przyjętych planów, mających na celu wywołanie głodu globalnego, jako kolejnego etapu strategii terroru ideologicznego.
Wyróżnikiem tego systemu satelitarnego jest radar, który według Modrzewskiego jest dużo lepszym instrumentem niż np. kamera optyczna lub jakiekolwiek inne urządzenie tego typu.
Na pytanie o zasięg oddziaływania firmy, wskazując na obecność polskiego udziału w tym projekcie inwestycyjnym, padło następujące wyjaśnienie:
Z punktu widzenia większości naszych klientów, to ciekawe, jesteśmy siłą europejską. – podkreślił R. Modrzewski – Jak ja na przykład jadę sprzedawać satelity do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, jednego z naszych klientów, czy do Japonii, to nigdy nie patrzę jako na polską czy fińską, czy hiszpańską, bo tak akurat też mamy biuro w Hiszpanii, tylko jak na firmę europejską.
Myślę, iż często definiujemy się jako firma polsko-fińska, trochę tak dla zabawy, ponieważ ja jestem Polakiem, współzałożyciel jest Finem, i taka pierwsze grupa inżynierów byli właśnie Finowie i Polacy, jak to założyli, i powiem szczerze, iż my zawsze od początku działania firmy mamy takie wrażenie, iż chcemy być wielonarodowi; tutaj w biurze jest 71 narodowości – stwierdził z zadowoleniem polski inwestor satelitarny.
Na razie rynek finansowy firmę ICEYE wycenia na ok. 1 mld dol. amerykańskich, a to niewątpliwie ze względu na bliską współpracę z „pięciokątem”, tj. Pentagonem, a mówiąc jeszcze jaśniej, chodzi oczywiście o Departamentem Obrody USA.
Z pewnością ewentualna kooperacja tej firmy z Polskimi Siłami Zbrojnymi musiałaby mieć już wymiar natowski, a biorąc pod uwagę pierwszeństwo decyzyjne w polityce militarnej na świecie, to kto wie, czy w ogóle możliwa byłaby radarowa obserwacja bazy amerykańskiej na terenie Polski w Redzikowie.
Traktując przez chwilę, bardziej na wesoło, satelitarną obserwację, począwszy od lodowca arktycznego na Grenlandii, po lokację wojsk rosyjskich w Donbasie i na półwyspie Krymskim, przy okazji można byłoby rzucając okiem (mikrosatelity) na ważniejsze punkty strategiczne w obwodzie moskiewskim i kaliningradzkim.
Przydałoby się też baczne śledzenie wywózki drewna z Syberii przez firmy chińskie, mając na uwadze przede wszystkim ogólnoświatową potrzebę zachowania równowagi ekosystemu w przyrodzie; także, jeżeli chodzi o kondycję polskich lasów, a nie patrząc tylko na wzgląd i tempo rozwoju produkcji super wytrzymałych płyt wiórowych przez chińskich producentów.
Można by też, powyższym sprzętem polsko-fińskim, zaobserwować przyszłą budowę stadionu miejskiego przy ul. Konwiktorskiej 6 w Warszawie, bo poza obszarem stadionu Legii Warszawa przy ul. Łazienkowskiej 3, także okolic przy ul. Bartyckiej 26, gdzie rozlokowane są przedstawicielstwa firm budowlanych, wodnokanalizacyjnych, parkieciarskich i handlowych; być może ważniejszy – i cenniejszy choćby od drapaczy chmur w Singapurze, Katarze czy na Manhattanie w Nowym Jorku – dla ważnej części mieszkańców Warszawy – jest ten właśnie stadion.
To stadion budowany od lat osiemdziesiątych XX wieku, będący punktem honoru dla Polaków (jako zapalonych kibiców KS Polonii Warszawa) na mapach metropolii światowych.
Zatem zerkajmy co jakiś czas z wysokości 600 km, zza chmur, na ten skrawek przedwojennej, powojennej i warszawskiej historii sportu. Stadion, z 16 tysiącami miejsc, to nie w kij dmuchał. Nie jedna „Sahara” by mu pozazdrościła.
Polecamy również: Hajlująca kobieta okazała się właścicielem żydowskiej kawiarni