Słaby, podwładny, niesamodzielny. Lojalny partyjny urzędnik, który ma usta pełne patriotycznych banałów, ale umysł skierowany wyłącznie na potrzeby matki partii. Dziś, gdy mamy nowe rozdanie parlamentarne, Duda nie ma z tym żadnego myślowego problemu: zachowa się, jak tego partia oczekuje. Niech nikt nie ma wątpliwości! Straci czas, byle prezes, choćby przegrany i odesłany do ław opozycji, się nie gniewał…
Donald Trump nie pogodził się z przegraną w drugiej kampanii prezydenckiej i wezwał wyznawców do szturmu na Kapitol, by odzyskali dlań rzekomo skradzione wybory… Wezwał też wiceprezydenta Mike’a Pence’a, by zanegował wyniki wyborów w trzech nieprzyjaznych Trumpowi stanach, tym samym zapewniając mu drugą kadencję. I wtedy Pence, zawsze w cieniu Trumpa, podwładny, pełniący swą funkcję tylko na wszelki wypadek, powiedział donośnie: Nie! W imię amerykańskiej konstytucji, rodziny i obywateli! Pence, okazując lojalność konstytucji, stał się herosem amerykańskiej demokracji, symbolem uczciwości politycznej, stojącym ponad podziałami. Jakże przydałaby się Dudzie refleksja nad lekcją, jakiej wszystkim udzielił Pence…