Alarm w Danii dał mi do myślenia. Pokazał, jak wiele nam już powszednieje

natemat.pl 16 hours ago
W niedzielę wieczorem zostaje zamknięte lotnisko w Aalborgu na północy Danii, bo w pobliżu pojawiły się podejrzane drony. Informacja rozlewa się po mediach również polskich, a ja pierwszy raz mam wrażenie, iż ludzi to już niespecjalnie obchodzi. Mija zaledwie parę godzin, gdy w poniedziałek rano Polska dowiaduje się o akcie dywersji na torach kolejowych. Jest wstrząs. Wydarzenie bez precedensu, w kraju wrze. Ale patrzę na reakcje ludzi i myślę – czy, jak drony, takie coś też mogło już niektórym spowszednieć?


Dziś wydaje się, iż wszyscy żyją tym, co wydarzyło się na trasie Warszawa-Lublin w pobliżu stacji kolejowej Mika. To temat numer jeden w kraju. Wszędzie czerwone paski, emocje, szok, burzliwe reakcje.

– Doszło do odpalenia ładunku wybuchowego, który uszkodził tory kolejowe. Eksperci potwierdzili to ponad wszelką wątpliwość – przekazał w poniedziałek na konferencji prasowej szef MSWiA Marcin Kierwiński. Premier Donald Tusk nazwał to aktem dywersji.

Ale wiemy też, iż to nie było jedyne zdarzenie. W niedzielę 16 listopada, na tej samej trasie niedaleko Puław, nagle zatrzymano pociąg osobowy, którym podróżowało 475 pasażerów. Tu maszynista zgłosił przerwanie sieci trakcyjnej i uszkodzenie pantografu. W jednym z wagonów doszło do wybicia szyb.

Co więcej, pojawiły się także inne zaskakujące doniesienia. Jak twierdzi dziennikarz Radia Zet Mariusz Gierszewski, od 11 listopada na terenie wschodniej Polski miało dojść do kilkunastu incydentów w pobliżu torowisk, a służby PKP już od kilku dni miały być w stanie gotowości.



Cała Europa żyła atakami rosyjskich dronów


Mam wrażenie, iż właśnie cofnęliśmy się w czasie i mamy powtórkę z tego, co przeżywaliśmy na początku września, tylko w innej odsłonie. Wtedy to rosyjskie drony zdominowały wszystko. Cała Polska została przez nie postawiona na nogi, a razem z nią Europa. Masowy atak i to w takiej skali był szokiem dla wszystkich i nie schodził z czołówek mediów przez wiele dni.

Wszyscy tym żyliśmy. I zniszczonym domem w Wyrykach na Lubelszczyźnie, i każdym kolejnym szczątkiem drona odnalezionym gdzieś w Polsce. "Już cztery znaleziono...", "Już siedemnaście... " – ciągnęło się jak serial w odcinkach, który "pasjonował" i bardzo niepokoił ludzi.

Emocje wzbudzały i komunikaty Żandarmerii Wojskowej, i mapy "znalezisk", które krążyły w sieci, i programy specjalne w mediach, które były im poświęcone, o dezinformacji na temat tych ataków nie wspominając.

Europa mocno też przejrzała wtedy na oczy. Władze w niejednym kraju zostały postawione w stan gotowości. Rumunia, Szwecja, Finlandia, Dania, państwa bałtyckie, Niemcy – w wielu miejscach zaczęto zmagać się z podejrzaną aktywnością niezidentyfikowanych dronów.

Pamiętam, jak z ich powodu pierwszy raz zamknięto lotnisko w Monachium. To był początek października. Media donosiły o paraliżu, o tym, iż tysiące pasażerów zostało uziemionych. A potem był kolejny incydent i kolejne zamknięcie, i coraz bardziej widoczny brak emocji.

Sama przegapiłam niedawny alarm dronowy w Czechach. I to, iż w listopadzie tajemniczy szczątek drona został znaleziony w Ustce. Ale ostatni taki alarm w Danii dał mi do myślenia.



Alarm dronowy na lotnisku w duńskim Aalborgu


"W pobliżu lotniska mógł zostać zaobserwowany jeden lub więcej dronów. Intensywnie sprawdzamy ten obszar" – przekazała na X policja Jutlandii Północnej. Zamknięto lotnisko, anulowano część lotów, inne opóźniono lub przekierowano.

Zresztą, w Aalborgu od września coś podobnego dzieje się po raz drugi. Wcześniej ruch wstrzymano też w porcie lotniczym Kastrup w Kopenhadze.

"Alarm dronowy na terenie duńskiego lotniska. Służby wszczęły śledztwo, poważne utrudnienia", "Była 22, kiedy nagle ogłosili "alarm dronowy". Wstrzymano wszystkie loty" – zagrzmiały media również w Polsce.

Komentarze? Kiedyś było ich mnóstwo, teraz jak na lekarstwo. Pytam ludzi, czy o tym słyszeli. Nie.

– Nie interesuje mnie to. Tu walnął dron, tu napędzają stracha. Mam już dosyć takich informacji – słyszę zamiast tego.

Atak na Tuska i kpiny z eksplozji. Takich reakcji jest ogrom


To brutalna rzeczywistość, która jakkolwiek nie zabrzmi, sprowadza się do tego, iż przyzwyczailiśmy się do wojny w Ukrainie, do ataków hybrydowych, do dronów. Niektóre rzeczy nie robią już na ludziach wrażenia. Choć budzą niepokój, wdzierają się do codziennego życia. Powszednieją też różne doniesienia, zwłaszcza jeżeli bezpośrednio nie dotyczą nas.

Oczywiście nie wszystkim.

Ale gdy człowiek popatrzy na komentarze dotyczące choćby aktu dywersji w Polsce, zaczyna się zastanawiać, gdzie jest powaga całej sytuacji, choćby wśród polityków.



Tu jest atak na Donalda Tuska. Kpiny z eksplozji. Zdziwienie, iż maszynista, który gwałtownie zahamował, miał taki dobry wzrok, iż coś dostrzegł na torach. Pytania o dziurę po wybuchu. Wytykanie, iż stan wszystkich torów w całej Polsce daje dużo do życzenia.

Takich reakcji jest ogrom. Do tego politycy PiS wykorzystują sytuację i dolewają oliwy do ognia.

Na przykład poseł Michał Woś uderza: "Rząd: dywersanci wysadzają tory. Też rząd: zamknąć byłych ministrów, za dofinansowanie sprzętu do łapania dywersantów. Państwo Tuska w pigułce".

Albo Jan Kanthak: "W czasie kiedy w Polsce grasują dywersanci, władza zamiast zadbać o bezpieczeństwo Polaków walczy z ministrem, który przekazał pieniądze na zakup urządzenia do walki ze szpiegami i dywersantami".

Itp. itd.

Czy to polityczna gra? Dezinformacja robi swoje? Rosyjska propaganda atakuje? Czy już zwykłe spowszednienie? Niech każdy sobie odpowie.

Read Entire Article