Jest środa wieczór, znajdujemy się na podwórku domu w ukraińskim mieście Sumy, niecałe 15 km od granicy z Rosją. Ukraińscy żołnierze zachowują milczenie, ciszę przerywa tylko brzęk nabojów. Członkowie jednostki szturmowej Arei UDA siedzą przed stertą ubrań i szukają w nich amunicji.
To mundury ich rannych i poległych towarzyszy — niektóre z nich są pokryte krwią. Za nieco ponad godzinę żołnierze ponownie wyruszą na front, by wziąć udział w atakach na obwód kurski.
„Istne piekło”
Jeszcze kilka miesięcy temu byli w więzieniu. Zaliczają się do grupy blisko trzech tysięcy więźniów, którzy zostali przedterminowo zwolnieni i dobrowolnie, na mocy nowej ustawy mobilizacyjnej, zgłosili do służby w wojsku. Wśród z nich jest 35-letni Bogdan o pseudonimie „Alabai”.
Mówi, iż spodziewał się wszystkiego, ale nie misji bojowej w Rosji. Jako kierowca opancerzonego pojazdu „Alabai” od wielu dni zabiera towarzyszy w strefę walk i ewakuuje rannych.
Zdjęcie przedstawiające rosyjskich żołnierzy strzelających w kierunku ukraińskich pozycji w obwodzie kurskim, 23 sieprnia 2024 r.
— To istne piekło — mówi. — Gdy tylko zbliżam się do linii frontu, Rosjanie zaczynają nas ostrzeliwać ze wszystkich stron.
Dwa i pół tygodnia po rozpoczęciu ukraińskiej ofensywy w obwodzie kurskim Rosja wciąż walczy o odzyskanie kontroli nad przygranicznym regionem. Chociaż wojska Putina powstrzymały dalsze przełomy na północy i wschodzie regionu, inicjatywa przez cały czas należy do armii ukraińskej — mówi austriacki pułkownik Markus Reisner, szef Instytutu Szkolenia Oficerów w Terezjańskiej Akademii Wojskowej w Wiedniu.
— Ukraina próbuje teraz rozszerzyć obszar ofensywy na zachód, zabezpieczyć północną flankę rzeki Sejm i zdobyć terytorium w pobliżu osady Tiotkinoa. Ogólnie jednak tempo natarcia znacznie spadło — dodaje.
Co dalej?
Gen. Ołeksandr Syrski, głównodowodzący ukraińskiej armii, powiedział w zeszłym tygodniu, iż jego armia zdobyła do tej pory kontrolę nad 93 wioskami i obszarem o powierzchni ponad 1,2 tys. km kw. w Rosji. Analityk wojskowy Nico Lange uważa jednak te informacje bardziej za „część wojny psychologicznej niż odzwierciedlenie rzeczywistej sytuacji w terenie”. To, iż wojska ukraińskie wkroczyły do wiosek z kilkoma pojazdami bojowymi, nie oznacza, iż mają je wszystkie pod kontrolą.
W małych miejscowościach, takich jak Sudża leżąca ok. 12 km od granicy, ukraińskie jednostki zakładają w tej chwili stanowiska dowodzenia i rozbudowują swoje pozycje. Równolegle do ofensywy naziemnej Ukraina przeprowadzała w zeszłym tygodniu ataki wymierzone w infrastrukturę energetyczną i wojskową w Rosji. W Rostowie na skutek tych ataków doszło do wielodniowych pożarów na terenie składu ropy naftowej. To element planu Wołodymyra Zełenskiego — chce on coraz bardziej przenosić wojnę na terytorium Rosji.
W tym miejscu rodzi się jednak pytanie — co ukraińskie przywództwo w dłuższej perspektywie chce zrobić z terytoriami zdobytymi w obwodzie kurskim?
Postępy Rosjan w Ukrainie
Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, iż celem ofensywy jest utworzenie „strefy buforowej” mającej utrudnić Rosjanom przeprowadzanie ataków na ukraińskie miasta w pobliżu granicy.
Nadzieja na to, iż ofensywa zmusi Kreml do wycofania dużej liczby sił ze wschodniej Ukrainy, jak dotąd się nie zmaterializowała. Mało tego — w ciągu ostatniego tygodnia wojska Putina dokonały postępów w regionie Doniecka. W Pokrowsku władze ewakuują ok. 50 tys. osób — strategicznie ważne miasto jest zagrożone rosyjskim atakiem. W czwartek Rosjanie dotarli dodatkowo na obrzeża Torecka.
— Ofensywa na Kursk przyniesie pozytywne korzyści tylko wtedy, gdy Ukraina będzie w stanie utrzymać ten obszar i związać dużą liczbę rosyjskich żołnierzy — mówi Reisner. W najlepszym przypadku doprowadził to do zatrzymania rosyjskiej letniej ofensywy. Specjalista uważa, iż rosyjskie siły zbrojne nie złapały jeszcze tej „przynęty”.
— Dopiero za kilka miesięcy okaże się, czy słuszna była decyzja Syrskiego o skoncentrowaniu jednostek gotowych do walki w Kursku zamiast rozmieszczania ich w Pokrowsku — mówi Lange.
Początek większego planu
Obaj eksperci zakładają, iż atak na obwód kurski to dopiero początek większego planu Kijowa. Ukraińcy mogą uderzyć w innych odcinkach granicy lub linii frontu. Ze względu na duże braki kadrowe w armii Ukraina potrzebuje jednak kolejnego momentu zaskoczenia — tak jak miało to miejsce w przypadku ofensywy kurskiej.
Ukraińskie kierownictwo jest zdeterminowane, by zapobiec przekształceniu się walk w rosyjskim regionie przygranicznym w bitwę na wyniszczenie. W niej wojska kijowskie mają bowiem niewielkie szanse na sukces w starciu z ogromną masą sił rosyjskich.
Ukraiński żołnierz w Sudży, 16 sierpnia 2024 r.
Jest to lekcja wyciągnięta z ostatnich dwóch i pół roku. Ukraiński dowódca polowy powiedział redakcji „Welt Am Sonntag” w Sumach, iż tworzenie chaosu było centralną częścią planu operacyjnego w obwodzie kurskim. Małe, mobilne jednostki codziennie atakowały nowe lokalizacje, aby utrzymać oddziały przeciwnika w ruchu. Miało to utrudnić Rosji okopanie się na konkretnych odcinkach frontu.
Kiedy ukraińskie wojska rozpoczęły ofensywę w obwodzie kurskim, powstały chaos wpłynął również na ich własne działania. Masowe użycie zagłuszaczy i odcięcie internetu nie tylko utrudniło korzystanie z dronów. Dowódca polowy donosi, iż załamała się również bezpośrednia komunikacja między brygadami. Większość terminali Starlink nie została aktywowana.
Ucieczka przed dronami
Bogdan „Alabai” — kierowca batalionu szturmowego — nie brał udziału w pierwszych dniach ofensywy. Jego oddział został przeniesiony do miejscowości Sumy dopiero później. Mówi jednak, iż wojska rosyjskie przez cały czas nie mają pełnej kontroli nad sytuacją, chociaż wysyłają coraz więcej sił i broni do strefy przygranicznej. — Nie spodziewali się, iż tak mocno przejdziemy do ofensywy. Wciąż posuwamy się naprzód — mówi.
„Alabai” ryzykuje życie każdego dnia. Polują na niego rosyjskie drony kamikadze. We wtorek był śledzony przez jednego z takich dronów w pobliżu linii frontu w Kursku — zrzucony przez niego ładunek uderzył w bok jego samochodu. Na dowód tego pokazuje dziurę po kuli w przedniej części pojazdu.
Pocisk zabił jednego z żołnierzy siedzących akurat wtedy w samochodzie. Aby choć trochę zabezpieczyć się przed atakami rosyjskich dronów, „Alabai” zamontował w pojeździe system antydronowy. Został on zaprojektowany do zakłócania sygnału z samolotów.
Mówi, iż mimo ciągłych rosyjskich ataków nie boi się. Za każdym razem, gdy wyrusza na misję, woła przez radio do swoich rannych towarzyszy, iż ich uratuje. Obiecał też swojemu synowi, iż niedługo znów się zobaczą.