Otrzymaliśmy list od mieszkańców osiedla przy ul. Przemysłowej w Łodzi, na terenie którego ma być pobudowane Muzeum Dzieci Polskich w Łodzi – ofiar totalitaryzmu. Idea upamiętnienia słuszna i wartościowa – mieszkańcy nie mają co do tego wątpliwości. Jednak sposób realizacji pomysłu pozostawia wiele do życzenia. Ponadto do tej pory nikt nie spytał mieszkańców o zdanie. Zorganizowali się więc sami i starają się obronić to, co dla nich ważne. Jak pogodzić przeszłość z teraźniejszością? Lokalny Punkt Zapalny.
Szanowna Redakcjo,
po osiemdziesięciu latach od utworzenia niemieckiego obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak [jego kadencja zakończyła się 14 grudnia 2023 r. Nową Rzeczniczką Praw Dziecka została Monika Horna-Cieślak – przyp. red.], wystąpił z inicjatywą powstania Muzeum Dzieci Polskich w Łodzi – ofiar totalitaryzmu.
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński powołał dr. Ireneusza Maja na dyrektora muzeum (od czerwca 2021 roku). W obozie w okrutnych warunkach więzione były dzieci i młodzież polska od 2. do 16. roku życia. Świadkowie twierdzą, iż przetrzymywane były choćby kilkumiesięczne niemowlęta. Szacuje się, iż trafiło tam około 3 tys. dzieci, a kilkaset straciło życie w wyniku głodu, chorób i nieludzkiego traktowania – m.in. torturowania i zmuszania do wykonywania ciężkiej pracy ponad siły dziecka. Muzeum ma na celu upowszechniać wiedzę o obozie i uczcić pamięć przebywających tam dzieci.
I tutaj pojawia się problem. Miejsce, w którym faktycznie znajdował się obóz, po wojnie zostało zagospodarowane.
Powstały bloki mieszkalne, sklepy, zieleń, boisko szkolne. Ulica Przemysłowa, na odcinku w którym położony był obóz, jest wąska, bez wylotu, z trudem mijają się dwa samochody.
Zachował się budynek dawnej komendantury obozu, już nabyty przez muzeum, gdzie ma powstać ekspozycja stała. Dodatkowo, zakupiono posesję znajdującą się naprzeciwko budynku komendantury (przylegający do niego inny wyremontowany budynek nie jest w zasięgu zainteresowania dyrektora muzeum, chociaż został wystawiony na sprzedaż i stanowiłby zwarty kompleks muzealny).
Planuje się zburzenie sklepów, odebranie szkole boiska i postawienie w tym miejscu siedziby głównej muzeum i parkingu.
W październiku 2023 roku, po licznych protestach mieszkańców, dyrektor muzeum wydał komunikat, w którym powiedział: „Nie zamierzamy brać udziału w wywołanej w ostatnich dniach medialnej nagonce (…) Podjęliśmy decyzję o rezygnacji z zagospodarowania tego terenu i rezygnacji z darowizny nieruchomości znajdującej się za szkołą”. Prawo do korzystania z boiska przez dzieci dyrektor nazwał nagonką?
Oryginalny sposób wyrażania empatii, którą powinna się charakteryzować osoba piastująca stanowisko dyrektora muzeum, jak sam powiedział, zajmującego się tematyką bardzo trudną i wrażliwą.
A co z zaspokojeniem najpilniejszych potrzeb ludzi starych i schorowanych? Gdzie mają się zaopatrywać w podstawowe artykuły spożywcze i higieny osobistej?
Czy te osoby spędziły wojnę w raju? Nie mają prawa do godnej starości? Pan dyrektor myśli tylko o trzypiętrowym gmachu z kawiarnią, wysokości pięciopiętrowego bloku (ok. 15 metrów wysokości), o czym dowiedzieliśmy się na prawie „tajnym” zebraniu w październiku 2023 roku (ogłoszenie o spotkaniu umieszczone w ostatniej chwili na drzwiach sklepu z jednej strony było prawie niewidoczne).
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Zadziwia logika dyrektora: muzeum ma być na terenie dawnego obozu, ale nie jest zainteresowany budynkiem przylegającym do kupionej nieruchomości. Wyraża współczucie dla byłych małych więźniów, ale nie obchodzi go los dzieci i starych ludzi.
Kupuje dom za pieniądze podatników, ale chce go wyburzyć – to brak poszanowania. Obiecywał, iż zanim wyburzy się sklepy, będą pobudowane nowe w nieco innym miejscu.
Po co, w takim razie, zwiększać koszty inwestycji o likwidację sklepów? Czy nie lepiej je zostawić mieszkańcom, a muzeum pobudować tam, gdzie miałyby stanąć nowe sklepy? Dyrektor się upiera, iż to miejsce znajduje się już poza terenem dawnego obozu. Przecież tu nie chodzi o odtworzenie dawnego wyglądu obozu, zatem nie może być w pobliżu obozu?
Pamięć o martyrologii będzie mniejsza? Jest pomnik Pękniętego Serca, są małe mini pomniczki w obrębie obozu. Przy pomniku zawsze 1 czerwca realizowane są uroczystości upamiętniające te tragiczne wydarzenia. Jest Izba Pamięci w Szkole Podstawowej nr 81 położonej nieopodal pomnika.
Muzeum ma powstać w 2024 roku, a budowy sklepów nie widać! Pisma kierowane do pani Prezydent Łodzi nic nie dały, mimo iż zebranych zostało około 2,5 tysiąca podpisów.
Władze miasta powinny słuchać mieszkańców, a pan dyrektor tylko się martwi, co powie Niemcom, którzy przyjeżdżają na teren obozu i pytają, dlaczego tutaj jest tak brudno.
My też się denerwujemy wyglądem ulicy. Nie dość, iż dziurawa, to jeszcze nikt nie sprząta. Były dwa solidne kosze, ale stały krótko. Zostały wywiezione – nie miał ich kto opróżniać.
Wybory mające się odbyć w kwietniu 2024 roku dla pani prezydent są niestraszne, mimo iż zamierza kandydować. Podczas ostatnich, na spotkanie z wyborcami zorganizowane w Teatrze Nowym, jako jedyna się nie stawiła, a i tak wygrała. I to lekceważenie ludzi zostało już przez całą kadencję.
W naszej sprawie interweniowało Stowarzyszenie Cała Naprzód oraz Stowarzyszenie Ślad. Były artykuły w Gazecie Wyborczej i mówiono w TVP i TV Toya oraz w radiu. Niestety, nie wiemy, na czym stanęło. Chyba duży obiekt z parkingiem i 50 pracownikami wygrali. A kto poniesie później koszty utrzymania muzeum? Same płace wyniosą miesięcznie około 250 tys. zł. A inne koszty?
Czy trzech połamanych krzeseł, jak stwierdził sam dyrektor, pozostałych po obozie, nie da się zmieścić w mniejszym obiekcie?
Czy do młodzieży nie można dotrzeć w innej formie niż zwozić ją do muzeum, aby zapoznała się z historią?
My, protestujący, zaproponowaliśmy inne miejsce na muzeum, blisko pomnika Pękniętego Serca. Obszar należący do miasta, na obrzeżu parku, z dobrym dojazdem i, co ważne – tuż przy byłej granicy obozu. Należyte uczczenie pamięci ofiar nie oznacza jednak wywrócenia do góry nogami życia całego osiedla. Chcemy tez podkreślić, iż dla starszych ludzi codzienne przypominanie o tak dramatycznych wydarzeniach, dla niektórych z nich – osobistych, jest dodatkową traumą. Upór dyrektora muzeum zdecydowanie nie wynika z racjonalnych przesłanek. Tak, jesteśmy wrażliwi na bestialskie traktowanie dzieci. Tak, mamy w swoich sercach pamięć.
Nie wiemy, ile milionów pochłonie ta inwestycja. Poprzedni minister miał gest, niestety z naszych pieniędzy. prawdopodobnie uważał, iż nikt nie ośmieli się skrytykować idei powstania takiego właśnie muzeum. Tylko jakim kosztem i czyim kosztem? To już inny temat.
Nakreślając sprawę, przedstawiliśmy odczucia swoje i innych mieszkańców.
Dopóki pawilony stoją – inny los spotkał szkołę przy ul. Harcerskiej, z której została tylko kupa gruzu – wszystko jest do uratowania.
Może być i muzeum i pawilony. Jedno nie wyklucza drugiego.
Z tego co wyliczyliśmy, kadencja dyrektora Ireneusza Maja kończy się, nomen omen, w maju. Przez trzy lata tylko nas stresował. Nie wybudował nic. A gdyby przyjął dobrą strategię, budynek w okolicach pomnika by już stał. Misja dobra, zawiodła wizja, a strategia pogrzebała wszystko. Może nowy dyrektor będzie bardziej ludzki.
Z poważaniem
Mieszkańcy osiedla
Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!
Dołącz do nas!