27.02.25. Gry z przeszłością
Tytułowe wyrażenie pochodzi z wydanych pod koniec ubiegłego roku Korzeni Polski (PWN, Warszawa 2024), nowej książki Przemysława Urbańczyka, mediewisty, profesora w Instytucie Archeologii UKSW oraz w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN.
Książka „sprzedaje się jak świeże bułeczki”, słychać w zaprzyjaźnionych księgarniach. I czyta się ją gładko – dodajmy. Nie jest to wprawdzie pierwsza ani jedyna praca, w której Urbańczyk przedstawia kwestie związane z kształtowaniem się polskiego państwa (zob. choćby monografię Trudne początki Polski opublikowaną w 2008 roku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, a także liczne artykuły i inne jeszcze jego książki, w których występowały zebrane w Korzeniach Polski hipotezy – odsyłacze s. 22). Warto bowiem pamiętać, iż badania historyczne nie tylko nie ustają, ale iż specjalistom ciągle jeszcze, zwłaszcza przy zastosowaniu nowych metod takich badań, udaje się ustalać nowe fakty dotyczące odległej, głębokiej przeszłości, co otwiera na nowe interpretacje od dawna nienaruszalnego, zdawałoby się, obrazu minionych czasów i wydarzeń.
Liczy się ponadto historyczny kontekst upowszechniania nowych ujęć historycznych problemów. Trudno zaś wyobrazić sobie u nas lepszy czas do eksponowania wiedzy o historii, jak „Rok 2025”, czyli „Rok Milenium Koronacji Dwóch Pierwszych Królów Polski w Gnieźnie”. Tak właśnie został on określony w uchwale Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z 24 lipca roku 2024. Dużo do powiedzenia mają przy tym archeologia, antropologia kulturowa czy socjologia.
Może się w rezultacie zdarzyć, jak w przypadku pracy Przemysława Urbańczyka, iż będziemy mieć właśnie do czynienia – co autor lojalnie zaznacza – z „kontestacją dominującego nurtu interpretacji naszych najstarszych dziejów i prowokacją do dalszych dyskusji”. Bez pretensji jednak, co również zostało odnotowane, do wyłączności przedstawianej wizji (Korzenie Polski, s. 22). Czytamy bowiem:
To, co nazywamy przeszłością, jest tylko determinowanym aktualną wiedzą i umiejętnościami badawczymi obrazem, który podlega i będzie podlegać nieuchronnym modyfikacjom. Nie jest on obiektywnym odzwierciedleniem dawnej rzeczywistości, ale tylko produktem naszych zabiegów poznawczych. Niemożność jednoznacznego zweryfikowania różnych sądów o przeszłości sprawia, iż nie można ustalić jednoznacznie prawdziwej interpretacji, a więc możliwe są różne wykładnie (Korzenie Polski, s. 21).
Zwraca Urbańczyk poza tym uwagę na fakt, że: „Pisanie dziejów narodowych jest zawsze obciążone swoistym dydaktyzmem”. Wydaje się to zresztą więcej niż oczywiste. Oznacza – ni mniej, ni więcej – tylko jakieś starania o kształtowanie poczucia historycznej wspólnoty. Świadomość początku z reguły służy bowiem przede wszystkim uzasadnianiu prawa do określonego terytorium i w konsekwencji nasyca określonymi wyobrażeniami zbiorową tożsamość. U podstaw ma naturalnie politykę, co dotyczy różnych państw współczesnego nam świata, ale też ludzką potrzebę nadawania swemu istnieniu sensu i zrozumiałego porządku. Słychać to i widać dziś jak na dłoni u nas oraz gdzie indziej za sprawą nowoczesnych mediów. Urbańczyk pisze:
Manipulowanie przeszłością było i jest zjawiskiem powszechnym, choć w różnych społeczeństwach występuje w różnym natężeniu, zależnie od ich aktualnej sytuacji wewnętrznej i uwarunkowań zewnętrznych. Intensyfikacja majstrowania w przeszłości następuje w czasach kluczowych dla podtrzymania, odtworzenia, a choćby zbudowania na nowo poczucia zbiorowej tożsamości – przykładowo (od)zyskania, czy też choćby aspirowania do samodzielnej państwowości lub choćby formy autonomii.
W takiej grze z przeszłością – podkreśla cytowany autor – zawsze najważniejsze jest pytanie o same początki, bo starożytne zakorzenienie na „naszej” ziemi (którą aktualnie może władać ktoś inny) jest poręcznym argumentem w dysputach geopolitycznych. Każde skuteczne roszczenie do „ziem utraconych”, które mają się stać „ziemiami odzyskanymi”, może być wsparte stosowną siłą, ale w dłuższej perspektywie musi być uzasadnione argumentami historycznymi. Takie zapotrzebowanie na „odpowiednią” przeszłość zyskuje wsparcie polityczne, które przekłada się na uruchamianie wsparcia finansowego.
Nie tylko zachęta w postaci celowych środków pieniężnych uruchamia przeinterpretowywanie przeszłości zgodne z aktualnymi oczekiwaniami. Stosownych argumentów usłużnie dostarczają bowiem również „badacze” aspirujący do kariery politycznej i ci (u)wiedzeni patriotycznym uniesieniem. […] Na ogół spory historyczne wzbudzają tym większe emocje, im bliższe są naszych czasów. Przecież choćby wydarzenia, których świadkowie jeszcze żyją, mogą być różnie interpretowane. Wynika to nie tylko z nieuchronnego subiektywizmu indywidualnego oglądu świata, ale także z atmosfery kształtowanej przez media i narzucaną administracyjnie „politykę historyczną” (Korzenie Polski, s. 10-11).
Zakres problematyki dotyczącej początków naszej historii, a omawianej w książce Urbańczyka, wskazuje sformułowana przez niego na wejściu lista pytań:
Jak głęboko wstecz sięgają nasze korzenie? Co starożytni wiedzieli o naszych ziemiach? Skąd się wzięli Słowianie? Kim byli Polanie? Jakie były funkcje warownych grodów? W co wierzyli Słowianie? Kim byli Piastowie? Gdzie i kiedy powstało państwo piastowskie? Jak nazywał się Mieszko I? Kiedy i dlaczego się ochrzcił? Czy jego państwo było chrześcijańskie? Czym było państwo Mieszka I? Jaką miał strategię międzynarodową? Jak bardzo chrześcijańskim władcą był? Dlaczego jego dwór przyciągał świętych męczenników? Czym był Zjazd Gnieźnieński? Co oznaczają nazwy „Polska” i „Polacy”? Jaka była sytuacja rodzinna Bolesława Chrobrego? Jak w czasach wczesnopiastowskich wyglądał konflikt polsko-niemiecki? Jak bardzo „imperialna” była polityka Bolesława Chrobrego? Czy uprawiał propagandę polityczną? Czy potrzebował formalnej koronacji królewskiej? Jakie były konsekwencje jego rządów? (Korzenie Polski, s. 21-22).
Zakres problematyki dotyczącej początków naszej historii, a omawianej w książce Urbańczyka, wskazuje sformułowana przez niego na wejściu lista pytań: