226. Jak to dobrze, iż snusy przyjmuje się doustnie, a nie doodbytniczo.

okolicepiecdziesiatki.wordpress.com 4 hours ago

„Snusy pokazują, iż jestem człowiekiem z krwi i kości.”
-Karol Nawrocki.

Wyobraziłem sobie pana Karola, jak maszeruje w asyście swej doradczyni, Beaty Kempy, gaworząc ze sobą na swoim poziomie, aż nagle pan domniemany prezydent opuszcza spodnie razem z majtami i dyskretnie przysłaniając oczko aplikuje między mięśnie zwieracza swojego zwyczajowego snusa (tym razem w formie czopka), a potem podciągając sprawnie porcięta podbiega do Beaty, która zaaferowana swoimi światłymi uwagami o prezydenturze, idzie dalej nie zwalniając i nie zauważając niczego.

Zastanawiam się, czy jest jakaś obrzydliwość, której Polacy nie potrafią znormalizować. Pijaństwo w Sejmie, kopulango w ramach nomen omen stosunków podwładni-przełożeni, opłacanie wizyt w agencjach towarzyskich państwowymi pieniędzmi, korupcja polityczna, lżenie rywali politycznych z mównicy sejmowej, faszystowskie hasła, rasizm i szowinizm, hitleryzm i putinizm, pedofilia. Przyznać muszę, iż charakteryzujący się więziennymi tikami i brakiem kontroli nad przyjmowaniem substancji uzależniających „człowiek z krwi i kości”, nie wydaje mi się na tym tle jakimś szczególnym zjawiskiem, a jednak mdli mnie, gdy o pomyślę, kto zasiada w Pałacu Namiestnikowskim.

Ostatnimi czasy rozmyślałem nad tym, co spowodowało, iż Polakom nie przeszkadzają tego typu kompromitujące historie. Dawno przestałem się łudzić, iż ma na to wpływ spadek czytelnictwa. Bardziej już to, czym się ludzie zajęli w miejsce lektury literatury. Bo jeżeli wiodącymi tematami ostatnich dni w mającym ambicje opiniotwórcze portalu staje się informacja o tym, iż sąsiedzi Kaczyńskiego robią w domu remont, a syn Zenka Martyniuka znowu narobił trzody w stanie upojenia, to może właśnie to jest przyczyną. Przecież ludzie już choćby gazet nie kupują (choćby były w formie elektronicznej). Liczy się tylko to, co szybkie, krótkie i za darmo. Tak, myślę iż patologiczna chciwość i intelektualne wygodnictwo mają w tym swój udział, a jeżeli skrócimy przekaz do minimum (i nie, nie chodzi o takie formy, jak fraszka, limeryk, czy haiku), to nie dziwmy się, iż w obiegu pojawia się taki na przykład kadr:

Nie wiem, dlaczego pani z obrazka powyżej uważa, iż chcę zakłócać jej spokój, prawdę powiedziawszy doskonale obywam się bez jej towarzystwa, ale takie rzeczy teraz chodzą po sieci, no to się podłączę pod trend, niech i ja skorzystam ze zbiorowego odmóżdżenia. Dałem chwytliwy tytuł, dałem dziwne zdjęcie, powinno być dobrze.

Ostatnio, chyba dość ucieczkowo, oglądam z małżonką mą Świechną filmy zupełnie niemłode. Dziś zachwycaliśmy się „Żądłem” Roya Hilla, nieco wcześniej „Manhatanem” Woody’ego Allena, wpadło nam też w odtwarzacz „Polowanie na muchy” Andrzeja Wajdy i „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna, „Mistrz” Paula Thomasa Andersona, „Zaginiona autostrada” Davida Lyncha, „Być jak John Malkovich” Spike’a Jonze’a, „Przepraszam, czy tu biją” Marka Piwowskiego…. i mam taką refleksję: Ograniczone możliwości techniczne wymuszały niegdyś na twórcach przeróżne sztuczki, przekaz był pełen skrótów myślowych, metafor, dla pobudzenia wyobraźni używano symboli, odniesień literackich, absurdu i groteski. Twórcom wychodziło to oczywiście lepiej lub gorzej, ale i tak było sporo frajdy z oglądania. Dlatego tak lubimy wracać do tych staroci. Pewnie w nowościach też coś byśmy wyszukali, ale my raczej z tych, co to wolą poczekać, aż film spadnie z pierwszych stron. Do tego moja żona ucieka w książki, ja kontynuuję pisanie fabularyzowanej historii z lat mojej młodości i nie mogę się pozbyć natrętnej myśli, iż to wszystko jest dużo bardziej wartościowe, niż praca współczesnych dziennikarzy (o politykach nie wspomnę). Zupełnie przy tym nie ma znaczenia, co z tych naszych zajęć wyniknie. Nawet, o ile będzie to tylko i aż rozmowa ze Świechną, to będzie to lepiej spędzony czas, niż śledzenie tego, co jest ostatnio wysrywane w przestrzeń publiczną. Ciekawe, czy dojdzie do tego, iż szeroko pojęta publicystyka wypadnie z moich zainteresowań tak dokumentnie, jak rozgrywki sportowe, bo widzę pewną analogię. Długotrwałe testowanie granic mojej cierpliwości poprzez oferowanie mi produktu jakości gorszej, niż ustawa przewiduje, powoduje moje stopniowe odwrócenie się od tego rodzaju rozrywki – czuję, iż to się dzieje cały czas, jest to proces, który trwa.

Read Entire Article