„Jak nie wiesz co zrobić zachowaj się przyzwoicie” – od piątku wrze w szeregach oburzonych decyzją Donalda Tuska i innych liderów partii opozycyjnych o niegłosowaniu przeciw niekonstytucyjnej nowelizacji równie niekonstytucyjnie uchwalonej przez pisową większość ustawy o Sądzie Najwyższym. Wtóruje im Hołownia, który wyłamał się rękoma 2 czy 3 pań i panów posłów z rodzącej się w bólach oczekiwanej jedności zachowań opozycji. „Pieniądze nie są najważniejsze!” – wołają inni przywołując choćby heroizm Ukrainy i prezydenta Zełenskiego skrajnie mieszając porządki. Oburzeni są Obywatele RP i inne aktywne obywatelki i obywatele z „naszej bańki”, którzy manifestowali na ulicach, zakładali koszulki Konstytucja i przez lata z determinacją walczyli z PiS-em o jej przestrzeganie. Lech Wałęsa cofa swoje poparcie dla PO. Są to dzisiaj tylko słowa, które choć łatwo wypowiedzieć kilka zmieniają i niczego też nie wyjaśniają ale dobrze ilustrują nastroje i poziom świadomości politycznej ograniczonej znacząco przez zmęczenie i bezradność. Mówią wiele o ciągle aktualnym znaczeniu pustych gestów i przesadnym moralizowaniu zastępującym pragmatyczne myślenie.
Polityka jest działaniem zespołowym i o ile już któryś z polityków „nie wie co zrobić” i nie przewiduje konsekwencji swoich kroków powinien skonsultować się z innymi, tymi którzy „wiedzą” co i jak i w efekcie działać w pełni świadomie albo nie powinien zajmować się polityką lub przynajmniej milczeć. Moim zdaniem, mamy to szczęście, iż Donald Tusk akurat dobrze wie co należy zrobić i dlatego przywoływane na wyrost powiedzenie Bartoszewskiego zupełnie nie pasuje do sytuacji. Jest nadużyciem i zaciemnia obraz. Powinniśmy najpierw spróbować zrozumieć decyzję Tuska i dopiero wtedy ją oceniać, ale też nie w kategoriach „przyzwoitości”, bo wezwanie „zachowaj się przyzwoicie” nie odpowiada na mierzalne i bardziej precyzyjne pytania: „mądrze”? czy „głupio”?, „skutecznie”? czy „nieskutecznie”? a przede wszystkim czy lepiej zachować w sobie dobre samopoczucie „moralnego zwycięzcy”, „umyć ręce” i mieć „rację” czy podjąć decyzję dla wielu być może nieoczywistą, ale w perspektywie czasu zbliżającą realizację wspólnego i oczekiwanego celu. To jest polityka a nie rozmowa o świecie idealnym i naszym o nim wyobrażeniu, której konsekwencje kończą się na zapłaceniu rachunku za kawę.
Z pewnością w tym wszystkim „nieprzyzwoicie” zachował się Hołownia. Wiedział, iż jego decyzja nie ma znaczenia i nic nie zmieni ale pomyślał sobie, iż może wykorzystać sytuację i po raz kolejny zdystansować się od Tuska, pokazać swoją odrębność okraszaną w dodatku „wiernością zasadom”. Pewnie liczy, iż zapomnieliśmy o jego poparciu dla niekonstytucyjnych „wyborów kopertowych” czy braku poparcia dla kandydata na prezydenta z obozu demokratycznego, Rafała Trzaskowskiego, jago konkurenta w I turze, które przyczyniło się do zwycięstwa Dudy w wyborach i ugruntowania panowania Kaczyńskiego w Polsce czy jego głosu odrębnego w sprawie „Porozumienia dla praworządności” ale ja nie zapomniałem. Jego dzisiejsze „wzburzenie moralne” jest niczym więcej jak tylko cyniczną grą „na siebie” i oczywiście szkodzi zjednoczeniu sił opozycji w zbliżających się wyborach.
Tusk swoją decyzją kupił czas i odbił piłkę na stronę władzy a w przyszłości, ewentualnie Komisji Europejskiej. Tusk doskonale wie, iż bez zdecydowanego zwycięstwa w wyborach, najlepiej większością konstytucyjną, by uniemożliwić blokowanie zmian przez zależnych od Kaczyńskiego prezydenta i trybunał konstytucyjny Julii Przyłębskiej, o zasadniczej naprawie państwa, w tym niekonstytucyjnych, sprzecznych z zasadami demokratycznego państwa prawa regulacji w zakresie wymiaru sprawiedliwości nie ma co w tej chwili choćby marzyć. Szansę na to daje jedynie wysokie zwycięstwo w zbliżających się wyborach, najlepiej wspólnej listy sił demokratycznych, co proponuje pozostałym partiom opozycyjnym, na razie bezskutecznie od miesięcy. Jest jak jest a jest okropnie i groźnie. Kaczyński mimo oporu części społeczeństwa, starań opozycji, upomnień i kar ze strony Unii Europejskiej konsekwentnie realizuje swój plan – buduje nacjonalistyczno populistyczny system autorytarny z elementami oligarchii w oparciu o majątek państwowy i swój aparat partyjny. W tej sytuacji zbliżające się wybory i zwycięstwo demokratów równoznaczne z odsunięciem Kaczyńskiego od władzy jest sprawą najważniejszą.
Zwycięstwa nie zapewnią symboliczne gesty tylko konkretne działania mające lub mogące mieć wpływ na decyzje wyborcze szerokich rzesz ludzi. Tusk, co jest zrozumiałe, nie chce i nie powinien brać odpowiedzialności za „nie swoje winy” – kary i sankcje unijne za nieprzestrzeganie zasad traktatowych przez PiS czyli dalsze wstrzymywanie środków unijnych, miliardów Euro dla Polski, bo tak z całą pewnością byłoby to przedstawione przez bezwstydną i mającą swoich odbiorców partyjną, rządową propagandę. To, iż część z nas wiedziałaby i rozumiałaby, kto za co jest odpowiedzialny i tak i tak będzie głosować za demokratami, ale reszta? Dodam tylko, iż ta reszta stanowi większość i od ich zachowania zależy wynik wyborów. Co będzie dalej? Co zrobi większość sejmowa z poprawkami Senatu, co zrobi Kaczyński, Morawiecki, Ziobro, Duda a na końcu Komisja Europejska możemy jedynie przypuszczać. Nie wiemy co będzie dalej z kamieniami milowymi i unijnymi funduszami dla Polski, ale co by się nie stało Kaczyński i TVPiS z powodu piątkowego głosowania nie będą mogli z otwartą przyłbicą skandować, iż to opozycja sama bądź z Unią jest odpowiedzialna za biedę i drożyznę w Polsce. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, iż byłby to przekaz o wiele prostszy i silniejszy niż referaty uczonych prawników czy nasze głębokie przekonanie, iż to my mamy rację, z której póki odpowiednią większością nie wygramy wyborów i skutecznie nie odbierzemy Kaczyńskiemu władzy tak naprawdę kilka wynika.
Donald Tusk słusznie kupił tym wstrzymaniem się od głosu demokratów czas, uchylił drzwi do unijnych funduszy dla Polski i wytrącił z rąk Kaczyńskiego jedno z groźnych narzędzi propagandowych.
Czy to zbliża nas do zwycięstwa? Nie wiem, ale z pewnością chroni przed bezpardonowym, kłamliwym atakiem czyli utrudnia ponowne zwycięstwo w wyborach Kaczyńskiemu. Niestety, równolegle z tym ujawniony brak współpracy środowisk opozycyjnych i płynące z niezrozumienia u jednych i partykularyzmu u innych głośne i niesprawiedliwe dyskredytowanie działań dzisiejszej opozycji a przede wszystkim Donalda Tuska bardzo szkodzi sprawie.
Nauczmy się w końcu nazywać i oceniać rzeczy takimi jakie są a nie takimi jakie chcielibyśmy żeby były. Polityka to jest obszar, w którym w ściśle określonej sytuacji liczy się umiejętność odnalezienia i skutecznego przeprowadzenia najlepszego z możliwych rozwiązania. Polityka to jest określenie celów i dobór środków prowadzących do ich realizacji. W systemach demokratycznych, z założenia, teoretycznie właśnie to podlega ocenie.