Barwy (NAI)szej walki
10 rocznica zwycięskiej konfrontacji z IPN w obronie docenta Kosseckiego.
Jest rok 1989. Zachodnie służby walki informacyjnej rozpoczynają największą operację od czasów stanu wojennego na terenie Polski. Jednym z jej elementów jest dywersja w obszarze gospodarczym świeżo utworzonej III RP. Wykonawcy tej „reformy” zdobywali przez wiele lat swoje doświadczenia na stypendiach zagranicznych. W 1989 roku mogli z cała zaprogramowaną precyzją wykonać założenia planów opracowanych na Zachodzie (Plan Sorosa). W ich rezultacie w ciągu następnych dziesięciu lat większość majątku narodowego ma zostać wyprzedana, bezrobocie zostanie drastycznie podniesione, a zmiany społeczne doprowadzą do zapaści demograficznej. Niesiony falą euforii po transformacyjnej naród nie jest jednak tego świadomy. W tych warunkach jedynie kilku działaczy narodowych ma świadomość tego, co dla Polaków szykuje ”dobry wujek z Zachodu”, a wśród nich jest między innymi docent Józef Kossecki. Owe zmiany swymi rezultatami przewyższyły dokonania okupacji hitlerowskiej, co bardzo trafnie zdemaskował profesor Stefan Kurowski, piętnujący działania protegowanego Waldemara Kuczyńskiego – profesora Leszka Balcerowicza. Jedyną realną siłą w tym okresie przeciwstawiającą się grabieżczej transformacji Polski była Partia X, kierowana przez Stanisława Tymińskiego, a następnie Józefa Kosseckiego. Tę formację polityczną decyzją Sądu Najwyższego bezprawnie pod koniec lat 90-tych zdelegalizowano, ale jej przywódców dalej szkalowano, zwłaszcza iż docent Kossecki społecznie szkolił kadry w duchu nacjokratycznym.
Reżim nie mógł spokojnie na to patrzeć i postanowił zadziałać. Pod pretekstem sesji historyczno-naukowej Instytut Pamięci Narodowej zorganizował konferencję pt. „Nurt Narodowy Opozycji demokratycznej w PRL 1955-1990”. Poprzedziły ją liczne starcia informacyjne zarówno w mediach tradycyjnych jak i w coraz powszechniej używanych portalach internetowych. Celem tych działań był atak ad personam na docenta Józefa Kosseckiego, natomiast organizacyjnie – tajnej struktury narodowej – Ligi Narodowo-Demokratycznej.
Dlaczego osoba docenta Kosseckiego i organizacja LND, z którą był związany zostały wzięte na cel aparatu propagandowo – instytucjonalnego reżimu okrągłostołowego III RP? Odpowiedzi na te pytania przedstawię w trzech punktach, trzymając się klasycznej konwencji przy analizie zdarzeń, zrelacjonuję przyczyny, przebieg i skutki starcia informacyjnego sprzed 10 lat.
1. PRZYCZYNY
Praprzyczyny ataku na LND i Kosseckiego należy szukać w głębokich początkach Polski Ludowej i w walce o wpływ i kształt na nią między frakcją polską i antypolską w aparacie partyjnym i państwowym PRL. Po 1956 roku frakcja polska zdobywała coraz większy wpływ na wspomniane struktury, a przyczyną tego stanu rzeczy był organizator jej systemu. Tym była tajna struktura, wywodząca się częściowo z Zakonu Narodowego ONR, anty masońskiej komórki Obozu Wielkiej Polski i II Oddziału Sztabu Głównego Wojska Polskiego, czyli tzw. Dwójki. Szefem tej struktury, której docent Józef Kossecki nazwy nigdy nie wymienił, używając zwrotu „wyższy szczebel Ligi” – był Walenty Majdański, wybitny demograf.
Antypolskie skrzydło w partii, które przegrywało walkę o wpływy wspierane zaś było przez zachodnie ośrodki walki informacyjnej. Przełom lat 50. i 60. był okresem zaostrzenia walki między Zachodem i Wschodem, której polem była demografia. Mocarstwa zachodnie ze Stanami Zjednoczonymi na czele, programowane były ideologicznie przez ośrodki liberalno-wolnomularskie. W związku z tym w ramach wojny psychologicznej przeciw Blokowi Wschodniemu używały neomaltuzjanizmu jako broni. Polegało to zainfekowaniu przeciwnikowi błędnych algorytmów, które miały doprowadzić do depopulacji ludności w tym państwach, a więc i w Polsce. Gdy w 1959 roku władze Polski Ludowej pod wpływem antypolskiego, syjonistycznego skrzydła w PZPR wprowadziły ustawową możliwość zabijania dzieci nienarodzonych, narodowcy postanowili temu przeciwdziałać. Wyższy szczebel uruchomił organizację, której celem było uświadamianie młodych Polaków o śmiertelnym zagrożeniu dla narodu w związku z tą ustawą. Tą organizacją była powołana już w 1958 roku Liga Narodowo-Demokratyczna. Jej głównym działaczem był młody, niezwykle uzdolniony absolwent Politechniki Gliwickiej – Józef Kossecki. Działający w PAX (choć nie zdążył zostać jego członkiem) Kossecki bardzo energicznie tworzył struktury tej organizacji w całym kraju. Efekty były bardzo obiecujące. Frakcja antypolska, syjonistyczna (czyli tzw. Puławianie) poczuła się zagrożona. Już w 1959 roku przy pomocy podległemu Puławianom druha Jacka Kuronia usunięto Kosseckiego z harcerstwa za „klerykalno-nacjonalistyczne odchylenie”. Zaś 7 maja 1960 roku funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, podlegli należącemu do frakcji puławskiej Antoniemu Alsterowi aresztowali Kosseckiego i kilku innych głównie sympatyków warszawskiej struktury LND. Kossecki jako jedyny z kilku oskarżonych został skazany na 2 lata więzienia i wyrok odsiedział, ale nie w całości. W tym czasie dzięki pracy infiltracyjnej wyższego szczebla LND polskie skrzydło w aparacie partyjno-państwowym PRL miało coraz więcej do powiedzenia. Nie podobało się to Puławianom, dlatego poprzez swoje alsterowskie agentury w MSW rozpuszczali oni plotki o agenturalnej działalności Kosseckiego. Po latach, w III RP, będącej wszak dziełem wychowanków Puławian, tę samą metodę zastosuje reżimowy IPN. Ale do tego jeszcze wrócę. Po wyjściu z więzienia Józef Kossecki osiadł na stałe w Warszawie i kontynuując karierę naukowca prowadził dalej z ramienia wyższego szczebla działalność polityczną poprzez nienamierzone przez alsterowców z MSW struktury LND. Wyższy szczebel Ligi po wpadce z 1960 roku zabronił mu oficjalnej działalności politycznej przez 5 lat. Miał natomiast za zadanie obserwowanie rozrastających się wpływów środowiska tzw. Komandosów, czyli nieformalnej młodzieżówki Puławian. W tym celu Kossecki pozyskał do współpracy Ludwika Hassa, trockistę o polskim sercu. Stosując metody przedwojennej dwójki i nowoczesne, opracowane przez siebie elementy socjotechniki, Kossecki miał doskonałe rozeznanie w środowisku Komandosów i wiedział o ich planach. Jego bezcenna wiedza obserwacyjna posłużyła wyższemu szczeblowi do działań inspirujących polską frakcję w PZPR, MSW i MON w kierunku storpedowania rewolty syjonistycznej i trockistowskiej, co się udało w 1968 roku. Następnie od lat 70. już jako członek PZPR Kossecki działał z ramienia kontrwywiadu ofensywnego LND, programując aparat Polski Ludowej w duchu polskiego nacjonalizmu, co wywoływało wrogość frakcji antypolskiej w PZPR i chronionej przez nią opozycji politycznej różnych odłamów. To przez to po latach, już w III RP Instytut Pamięci Narodowej, podobnie jak dawniej Puławianie inspirowany przez ośrodki zachodnie, postanowił zniszczyć osobę Józefa Kosseckiego. W tym celu przedsięwzięto określoną ilość konkretnych osób i środków, aby uderzyć w człowieka, uznanego za zagrożenie dla panoszącego się reżimu okrągłostołowego, z którym Kossecki walczył jako jeszcze członek PZPR, a potem lider Partii X, którą mu następnie zdelegalizowano. Dlaczego więc w docenta Józefa Kosseckiego postanowiono uderzyć ponownie i to w 2008 roku?
Ponieważ docent Józef Kossecki zawsze przykładał ogromną wagę do szkolenia kadr narodowych na wysokim poziomie. W tym czasie z jego inicjatywy powstało w całej Polsce wiele grup, funkcjonujących na zasadzie homeostazy rozproszonej oraz kształconych w duchu naukowego nacjonalizmu – przy pomocy opracowanej przez Kosseckiego metodologii opartej na osiągnięciach Polskiej Szkoły Cybernetyki i Nauki o Cywilizacjach. Podczas spotkań i aktywności na blogach, forach oraz portalach społecznościowych uczestnicy poszczególnych grup podjęli się merytorycznej krytyki sytuacji społeczno-gospodarczej, stosując metody przewyższające swych konkurentów, co zostało zauważone przez przedstawicieli ”okrągłostołowego reżimu” i uznane za groźne. Ci młodzi uczniowie i seminarzyści docenta Kosseckiego zaczęli odkłamywać otaczającą nas, ponurą rzeczywistość. dzięki socjocybernetyczych metod ukazywali nieznane dotąd fakty oraz zaczęli pokazywać i udowadniać (zwłaszcza przy pomocy statystyk) neokolonialny charakter systemu zniewalającego i niszczącego Polskę. Nic więc dziwnego, iż przerażony ”reżimowy establishment” postanowił temu przeciwdziałać.
2. PRZEBIEG
Postanowiono ”odkurzyć” Waldemara Kuczyńskiego, ongiś ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, odpowiedzialnego za zniszczenie i podporządkowanie państwom i koncernom zachodnim wielu gałęzi polskiej gospodarki, pod hasłami „prywatyzacji” i „restrukturyzacji”. Ten chazarski szowinista, w okresie wojny i okupacji kaliskie dziecko uratowane przez Polaków od holokaustu, po hitlerowsku się ”odwdzięczył”. W metodach dezorganizacji pośredniej, jakie zastosował na polskiej gospodarce (co przełożyło się automatycznie na zapaść demograficzną i społeczną), osiągnął rezultaty,jakich pozazdrościć by mógł mu niejeden hitlerowski zbrodniarz. Dlaczego właśnie akurat uruchomiono Kuczyńskiego? Otóż, miał on wiele osobistych powodów, aby zniszczyć docenta Kosseckiego. Po pierwsze Józef Kossecki – jako lider Partii X – enumeratywnie wykazał katastrofalną w skutkach działalność Waldemara Kuczyńskiego i wielu ekip rządowych po 1989 roku, a samą terapię szokową Kuczyńskiego / Balcerowicza porównywał do polityki hitlerowskich zbrodniarzy. Socjocybernetyczne metody docenta Kosseckiego umożliwiły pokonanie w wyborach prezydenckich szefa Waldemara Kuczyńskiego – faworyzowanego premiera Tadeusza Mazowieckiego – przez Stanisława Tymińskiego i ostatecznie dymisję całego rządu Mazowieckiego, co w konsekwencji oznaczało koniec politycznej kariery samego Kuczyńskiego. Wreszcie, jeszcze w latach sześćdziesiątych Józef Kossecki posiadł wiedzę o trockistowskich kontaktach i stalinowskich mentorach Waldemara Kuczyńskiego. Warto tu przypomnieć, iż Kuczyński był asystentem jednego z czołowych syjonistycznych koryfeuszy stalinizmu – Włodzimierza Brusa, męża osławionej morderczyni sądowej Heleny Wolińskiej. W młodości związany był zaś z grupą Karola Modzelewskiego, członka i emisariusza nielegalnej w Polsce IV Międzynarodówki Komunistycznej, który napisał wraz z Jackiem Kuroniem aberracyjny umysłowo „List do Partii”, gdzie postulowano zgodną z duchem komunizmu trockistowskiego Polską Republikę Rad. Docent Kossecki swoją wiedzę i rozeznanie na temat takich osób jak Kuczyński (i ogólnie całej postsolidarnościowej kliki) chętnie przekazywał młodym adeptom społecznie kształconym w duchu naukowego nacjonalizmu, był więc zagrożeniem na dłuższą metę. Przykładając wielką wagę do kształcenia młodego narybku, Pan docent miał uzasadnioną nadzieję na wykształcenie homeostatu, który w przyszłości mógłby w odrodzonej Polsce przejąć „rząd dusz”.
Dodatkowym czynnikiem dopingującym reżim do ataku na docenta Kosseckiego była sytuacja międzynarodowa. Otóż Pan docent opracował unikalną w świecie socjocybernetyczną metodę prognozowania różnych zjawisk, jednak w tym wypadku chodziło o konflikty międzynarodowe. Jak się okazało, wynikiem jego świeżo opublikowanej prognozy na rok 2008 był podwójny punkt krytyczny w stosunkach między mocarstwami. Prognoza ta została obliczona niemal co do dnia, a jej finałem był konflikt w Gruzji, podczas odbywających się w Pekinie igrzysk olimpijskich. Prognoza ta była korzystna dla Chin i Rosji, które w programie Ligi Narodowo-Demokratycznej wskazywane były jako strategiczni partnerzy (zwłaszcza ChRL) przyszłej nacjokratycznej Polski. Dlatego Stany Zjednoczone, Niemcy i inne mocarstwa zrzeszone w ramach NATO i UE, którym nie podobał się wzrost potęgi chińskiej, zagrażający ich neokolonialnemu porządkowi świata, postanowiły właśnie nad Wisłą – gdzie ten konflikt również odbił się rykoszetem – uruchomić swe kanały dywersji informacyjnej, aby nie dopuścić do choćby zalążka czegoś, co byłoby poza ich kontrolą. Miała to być z jednej strony powtórka ze scenariusza pt. „operacja przeciwko Tymińskiemu”, niemniej jednak tym razem niezbyt nagłośniona, bo wyraźnie obawiano się mimowolnego reklamowania docenta Kosseckiego na cały kraj. Niemniej pierwsze uderzenie wyszło od wspomnianego Waldemara Kuczyńskiego. Na swojej własnej stronie internetowej Kuczyński stworzył specjalną rubrykę pod tytułem „TW „X” – mój diabeł stróż”, gdzie zamieścił oszczerstwa pod adresem docenta Kosseckiego, jakoby istniało 14 tomów akt donosów Józefa Kosseckiego na Kuczyńskiego, pod rzekomymi pseudonimami TW „X” i „Rybak”. Tych tomów w całości (a choćby w dużej części) do dziś nie opublikowano. Przedstawiono tylko jakieś wybrakowane fragmenty, w których okazało się, że:
– nie ma żadnych własnoręcznie podpisanych donosów przez Józefa Kosseckiego;
– na okładce teczki nie ma choćby nazwiska Kossecki;
– błędna rejestracja w dzienniku rejestracyjnym imion – zamiast Józef Maria, Józef Stefan. Fałszerstwo i niechlujstwo zarazem – charakterystyczne bardziej dla nihilistycznych, nadpobudliwych ignorantów z lewackich środowisk opozycji politycznej, niż dla skrupulatnych w urzędowej pracy oficerów MSW PRL. Wyjaśnienia Kuczyńskiego, które do dziś wiszą na jego stronie, iż Kossecki nagle zmienił imię oraz iż w rezerwie zostało mu jeszcze Józef Ferdynand, świadczą o koszmarnym prostactwie intelektualnym byłego ministra;
– nie ma zobowiązania do współpracy i brak ustalenia honorariów;
– paginacja nie jest zachowana;
– dokumentacja jest wybrana;
– materiały wskazane jako donosy nie są pisane manualnie, ale na maszynie, co może już być zasługą osób trzecich i to niekoniecznie z MSW PRL, ale może przede wszystkim ze strony służb III RP, w tym np. IPN;
– część materiałów to zwyczajnie rzetelna analiza naukowa, nie mająca prawa być traktowana jako donosy;
– część to tzw. „wyciągi”, mogące być spreparowane przez osoby trzecie. Duża ilość „wstawek” tworzona niebieskim cienkopisem, którego w latach 60. i 70. nie było w użytku. Jest więc bardzo prawdopodobne, iż zrobiono je w pośpiechu, na potrzeby akcji oczerniającej docenta Kosseckiego;
– materiały są zmikrofilmowane, czyli są fotomontażem, zlepkiem, stanowiącym pomówienia, więc nie mogą być dowodami donosów;
Dodatkową informacją kompromitującą oszczerców, jak Kuczyński czy funkcjonariusze IPN, była ujawniona nieco później instrukcja byłego szefa MSW – generała Czesława Kiszczaka, o przesuwaniu źródeł. Polegała ona na wkładaniu donosów faktycznych agentów lub źródeł technicznych, w dokumentację osób rozpracowywanych. W związku z tym, lubiący dużo mówić Józef Kossecki mógł być ofiarą tego typu praktyk. To tak gwoli wyjaśnienia metod stosowanych do niszczenia ludzi dzięki świstków wątpliwej jakości.
Kolejnym etapem operacji przeciw docentowi Kosseckiemu była wymiana mailowa między Nim a Waldemarem Kuczyńskim. Były minister posuwał się w niej choćby do gróźb karalnych wobec Pana docenta, posługując się przy tym knajackim językiem i rynsztokową formą, jak zresztą przystało na wychowanka i w końcu też przedstawiciela „ żydokomuny”. Docent zaś zachował klasę i spokój, rzeczowo zbijając jego prymitywne kłamstwa i oszczerstwa. Pokazywał, iż w rządzie, w którym szefem MSW i zarazem wicepremierem był nadzorujący Służbę Bezpieczeństwa – generał Czesław Kiszczak, nie mogły znaleźć się ofiary SB, tylko zaufani tejże służby. Pan docent przypomniał nadto, iż to akurat Kuczyński był kolegą Kiszczaka z rządu, a nie Kossecki, czego były minister nie był w stanie zbić kontrargumentami.
Efektem tej wymiany mailowej był, już na niwie publicznej, artykuł Mai Narbutt z 1 marca 2008 roku pod dosyć złośliwym, intencyjnym tytułem „Pan minister i Pan X”. Jednak sam artykuł w treści nie był zbyt napastliwy dla Pana docenta. Zresztą będąc świadkiem obecności autorki na jednym z wykładów Pana docenta, muszę stwierdzić, iż cechowało ją dosyć współcześniackie (według klasyfikacji profesora Wiercińskiego) podejście do prawdy obiektywnej, ogromny brak świadomości i wspomniana intencjonalność. Artykuł rozszedł się jednak po kościach i nie spowodował oczekiwanego przez inspiratorów efektu miażdżącego Józefa Kosseckiego. Wtedy to też postanowiono wyciągnąć o wiele większe działa informacyjne.
Jesienią tegoż roku zaplanowano w Warszawie, w Galerii Porczyńskich, konferencję na temat nurtu narodowego w opozycji czasów PRL. Rzekomym celem tejże konferencji miało być uwypuklenie zaniedbanego dotąd w historiografii ruchu narodowego w PRL. Na pierwszy rzut oka mogło zapowiadać się ciekawie, gdyż historia narodowców w Polsce Ludowej jest znana w bardzo znikomym stopniu. Tym bardziej, iż w zamierzeniu konferencji głównym bohaterem niby miała być organizacja Ligi Narodowo-Demokratycznej. Początkowo więc zapowiadało się ciekawie. Niemniej już po opublikowaniu całościowego programu konferencji wraz z prelegentami, tytułami referatów i ciężarem gatunkowym wystąpień, nagle okazało się, iż nie będzie to żadna konferencja naukowa, jak usilnie próbowano ją reklamować, ale propagandowa hucpa, na której miano informacyjnie uderzyć w osobę docenta Józefa Kosseckiego, oskarżając go o współpracę z SB i demoninizując jego rolę, niczym szpicla Gestapo. Żeby dodać pikanterii, w dodatku specjalnym IPN do lewacko-insurekcyjnej gadzinówki – „Niezależnej Gazety Polskiej” opublikowano przedsmak artykułu Pawła Tomasika zatytułowanego: „Działalność TW „X”, „Rybak ” w świetle własnych doniesień”. Już tekst w gazecie, który miał być następnie odczytany i ewentualnie rozszerzony na konferencji, zawierał w swym przesłaniu dużą ilość dezinformacji symulacyjnych i informacji fałszywych. Przedstawiono w nim docenta Kosseckiego jako rzekomo najbardziej zasłużonego dla SB donosiciela, nie podając przy tym najmniejszych dowodów i co dyskwalifikuje autora jako badacza, nie kontaktując się z oskarżonym. Docent postanowił więc wysłać maile do funkcjonariuszy IPN, z prezesem Januszem Kurtyką na czele, a także do Wojciecha Muszyńskiego i autora – Pawła Tomasika, w których ostrzegł, iż wpuszczanie w obieg fałszywych dokumentów jest przestępstwem ściganym. Niektórzy (jak Kurtyka) przemilczeli list, natomiast inni starali się tchórzliwie zrzucić odpowiedzialność na inny szczebel kierowniczy tej instytucji.
Widząc, iż akcja oszczerców tylko przybiera na sile, jako uczniowie i seminarzyści postanowiliśmy w tej sytuacji wziąć w obronę swego Mistrza. Będąc homeostazą rozproszoną, klasyczną organizacją bez organizacji, której jedynym organizatorem była informacja oparta o normy etyczne, ideologiczne i nade wszystko poznawcze, postanowiliśmy pokazać oszczercom i ignorantom nasze non possumus. Nie wolno nam było dopuścić do zniszczenia kolejnego (w ciągu niecałych dwóch lat) po arcybiskupie Wielgusie polskiego narodowca i patrioty, a przy tym wybitnego naukowca. Na wykładach przeanalizowaliśmy metody socjotechniki manipulacji, jakie półtora roku wcześniej zastosowano wobec arcybiskupa Stanisława Wielgusa, a także wobec biskupa Kaczmarka i Adama Doboszyńskiego za dyktatury syjonistycznej okresu stalinowskiego. Miały one ze sobą wiele cech wspólnych, zmieniono tylko kierunek strzałki na osi współrzędnych, jednak moduły, czyli wartości bezwzględne, pozostały dokładnie te same. Postanowiliśmy to wykorzystać, demaskując oszczerców. Koledzy z Kalisza przygotowali sporą ilość ulotek w formie krótkich tekstów, na których pokazano metody, jakimi posługuje się rzekomo antykomunistyczny IPN. Były na nich opisane metody bolszewickiego aparatu represji, gdzie ukazywano swoich przeciwników jako „wrogów ludu”, co nierzadko kończyło się śmiercią lub w najlepszym wypadku łagrem. Dokładnie tak samo postępuje IPN. Przyklejając swoim przeciwnikom łatkę agenta służb PRL, traktuje ich w ten sam sposób, nie dając żadnego prawa do obrony i z góry orzekając o winie. Ale na ulotkach było jeszcze porównanie do hitlerowskiego Urzędu do Spraw Rasy, czyli tzw. Rassenamtu, gdzie człowieka bez dowodów uznanego za Żyda, bez prawa do obrony skazywano na obóz koncentracyjny, a często i na śmierć. Na sali konferencyjnej zrobiło się niemałe zamieszanie, a wręcz oburzenie. Po raz pierwszy w Polsce publicznie porównano instytucję państwową, uchodzącą do tej pory za krystalicznie czystą i słuchaną niczym Wyrocznia Delficka, do instytucji ludobójczych, przestępczych. Ulotki były rozdawane w sprawny sposób i co najważniejsze – dotarły także do stołu organizatorów konferencji. To wzbudziło wśród nich z jednej strony strach i niepewność, a z drugiej wściekłość. Kolejną metodą było przerywanie okrzykiem „kłamstwo” referującym, gdy usiłowali nazywać docenta Kosseckiego mianem agenta. To wprowadziło dodatkowy stres oraz strach wśród organizatorów i prelegentów. Pławiący się dotychczas w poczuciu bezkarności, nagle poczuli się zaszachowani. Do tego stopnia, iż niektórzy po prostu zaczęli ze strachu opuszczać konferencję. Kimś takim okazał się być dr. Jan Żaryn, funkcjonariusz umysłowy, wtedy IPN, w tej chwili PiS, lansowany przez reżim na polskiego narodowca i katolika. Problem w tym, iż jego brat – Szczepan Żaryn prywatnie chwalił się, iż ich babka była z domu Kronenberg. Sam Jan Żaryn zaś na przełomie roku 2006/2007 miał swój haniebny udział w nagonce na arcybiskupa Stanisława Wielgusa, odkrywając swoje faryzejskie (a nie katolickie) oblicze. Gdy więc dr. Jan Żaryn otrzymał materiał, na którym Koledzy z Kalisza pokazali, iż na osławionej liście Wildsteina nie ma Józefa Kosseckiego, za to jest wspomniany już jego brat Szczepan, niegdyś redaktor tygodnika „Ekran”, zaczął się ze strachu trząść, wsiadł do samochodu i odjechał.
Z kolei u Wojciecha Muszyńskiego do wrodzonego jąkania dołożył się strach i stres, czym uczynił swój referat kompletnie niezrozumiałym i komicznym. W pewnym momencie chciał choćby uderzyć jednego z seminarzystów z Kalisza, ale wycofał się, gdy od kolejnego z seminarzystów docenta Kosseckiego usłyszał, iż może być na liście Wildsteina.
Ogromną rolę w tym wydarzeniu odegrał Kolega Andrzej Wronka. Wielokrotnie próbował zadać pytania, a gdy organizatorzy uznali, iż są dla nich zbyt niebezpieczne i demaskują ich zakłamanie, odebrali mu możliwość wypowiedzi, więc – będąc w tłumie – postanowił zadać pytania kilku prelegentom, co następnie zrelacjonował, wykazując ich miałkość. Na sam koniec konferencji pytał wołającym głosem: „Czego się boi IPN?”.
Organizatorzy konferencji zastosowali dodatkowo perfidną socjotechnikę manipulacji, próbując rozbić jedność organizacji Ligi Narodowo-Demokratycznej. IPN, będąc tu obiektem sterującym, postanowił podzielić LND na dwie podgrupy: Tą lepszą. wybraną i kontrolowaną przez siebie, oraz tą gorszą, której dyskredytacja ma wzbudzać wzajemną nieufność i spowodować wewnętrzny rozpad. Pierwszą mieli stanowić Marian Barański, Przemysław Górny i Henryk Klata, drugą zaś osoba docenta Józefa Kosseckiego. Warto pamiętać, iż jeden z osobników tej pierwszej grupy był kryminalistą, skazanym w latach 70. za udział w bandzie kryminalnej, co nie przeszkodziło go odznaczyć wysokimi orderami państwowymi w III RP. Wszyscy wymienieni zaś mieli w latach 60. kontakty z trockistami, przede wszystkim z Jackiem Kuroniem, dlatego wyższe kierownictwo LND i sam Kossecki wiedząc o tym, nie przyjęło ich na członków Ligi, nie znali też treści przysięgi. Ich niechęć, a często wręcz wrogość do Kosseckiego wskazuje, iż bliżej im do właśnie trockizmu, niż do ruchu narodowego, o LND nie wspominając. Przedstawianie ich jako członków LND miało pokazać obraz tej organizacji, jako podporządkowanej pozostałej części opozycji politycznej, aby służyła antypolskim celom. Do takiej roli Józef Kossecki nie pasował, dlatego postanowiono go zdyskredytować.
To się jednak nie udało, bo w kulminacyjnym momencie docent Kossecki wszedł na salę stając naprzeciw zaskoczonych i wystraszonych organizatorów, a także widzów, chcąc wygłosić swoje oświadczenie. Nie zgodził się na to Wojciech Muszyński. Kosseckiego chciano wyrzucić z sali w sposób turański, przy pomocy ochroniarzy, ale ci się wystraszyli widząc pokaźne grono uczniów otaczających i tym samym ochraniających docenta. Gdy docent Kossecki zaczął krzyczeć, iż „To są metody nazistowskiego Rassenamtu, a nazizm nie przejdzie!”, przerażony Muszyński postanowił zakończyć konferencyjną hucpę IPN. Po zakończeniu konferencji, przed gmachem, jeden z naszych Kolegów – Grzegorz Dorobek dogonił Pawła Tomasika i przyprowadził do naszej grupy, a zwłaszcza przed oblicze docenta Kosseckiego. Tomasik już taki odważny jak wcześniej nie był, zaś Panu docentowi powiedział, iż zreferował tylko to, co miał zreferować, nie rozstrzyga zaś, jaka była prawda. Gdy Pan docent wyjął legitymację prasową, nagle Tomasik odrzekł, iż nie wolno im rozmawiać z dziennikarzami, po czym się oddalił.
Torpedując tę hucpę IPN, pokazaliśmy, iż wrogowie Polski nie mogą czuć się bezkarnie, choćby będąc w przewadze muszą się liczyć z oporem informacyjnym, a gdy zajdzie taka potrzeba, także i energomaterialnym. Wydarzenie z Galerii Porczyńskich było istotną datą w historii walki o Polskę. Było to jedyne w dotychczasowej historii III RP sprzężenie zwrotne, polegające na spowodowaniu kroku w tył instytucji, która do tego momentu zrównywała wszystkich z ziemią niczym walec. Nie udało jej się zniszczyć osoby docenta Józefa Kosseckiego i jego osiągnięć naukowych oraz organizacyjnych. Wściekli oszczercy następnie wykorzystywali prymitywnych hejterów na forach internetowych, którzy wściekłością, ale przez to z uznaniem i strachem, pisali o „ormowskich bojówkach”, które zniszczyły konferencję IPN. Warto przy tej okazji przypomnieć, iż niecałe 5 lat później, w styczniu 2013 roku, również próbowali zorganizować podobnie oszczerczą konferencję, ale już w nieco ostrożniejszej formie i treści. ale i tam pojawił się jeden z naszych Kolegów, Grzegorz Dorobek, który zadał pytania, na które nie potrafiono rzetelnie odpowiedzieć. Jednak tamta konferencja niebyła w stanie w żadnym stopniu przyćmić tej z 2008 roku.
3. SKUTKI
„Niezależna Gazeta Polska” zamieściła niedługo potem (7 listopada 2008) oświadczenie docenta Kosseckiego, którego przedstawienie uniemożliwiono mu na konferencji, wraz ze sprostowanie Pawła Tomasika, które wyglądało na formę wycofania się z zarzutów wobec Pana docenta. Okazało się, iż wiele zdań z tekstu Tomasika, zwłaszcza pierwsze i ostatnie dwa, pochodziły od redakcji „NGP ”, a nie od Pawła Tomasika, do czego się przyznała i z czego następnie się wycofała. Wszystko to zostało sfilmowane i opublikowane na stronie Andrzeja Wronki, który kilka dni wcześniej przeprowadził z docentem Kosseckim rzetelny wywiad, gdzie Pan docent rzeczowo zanalizował i obalił wszystkie zarzuty wobec niego. W wywiadzie tym Pan docent zachował klasę, wskazując oszczercom brak wiedzy, świadomości, elementarnej logiki, a co niektórym choćby standardy poniżej stalinowskich. Co ciekawe, jeden z prominentnych polityków, obecny na tej konferencji i oczywiście przyłączony do chóru oszczerców, któremu Pan docent też sporo wygarnął, po latach argumentację Pana docenta wykorzystał do obrony swego partyjnego kolegi w jednym z programów telewizyjnych. Jak się uczyć, to tylko od najlepszych.
Storpedowanie oszczerczej konferencji IPN było dla naszego środowiska wydarzeniem niezwykle istotnym. Okazało się bowiem punktem zwrotnym w jego rozwoju. Skutkiem tego było powstanie i rozkwit wielu stron internetowych, w tym blogów. To dzięki – jak określał Pan docent – bitwie pod „ipenecznem” zaczął się poważny rozwój strony Andrzeja Wronki i jego blogu, powstały blogi takie jak: TWX, Polska Myśl Narodowa, czyli PMN bloog. Na ich stronach pojawiły się publikacje wzbudzające postrach wśród reżimowców. Pokazywano tam realne problemy i zagrożenia, wynikające z działań obcych kanałów wpływu, inspirujących rządzących w III RP do wprowadzania entropii systemu.
Nasza zwycięska bitwa w Galerii Porczyńskich z 25 października 2008 roku okazała się silnym bodźcem do powstania kolejnych grup propagujących cybernetykę społeczną. Pojawienie się wielu nowych inicjatyw nabrało wręcz po tej potyczce przyspieszenia. Coś co dziś nazywa się Narodową Akademią Informacyjną (NAI) i ma już swą markę oraz renomę, miało swój początek właśnie wtedy, pewnej sobotniej październikowej nocy 2008 roku w Warszawie.
Warto pamiętać i jest obowiązkiem przypominać korzenie naszego, a teraz już NAIszego środowiska.
Ze naszej strony chcielibyśmy serdecznie podziękować za odważną postawę i skuteczną obronę naszego Mistrza, dziś już świętej pamięci, Pana docenta Józefa Kosseckiego. Za uczestnictwo w kontrakcji w Galerii Porczyńskich, w dniu 25 października 2008 roku dziękuję Kolegom:
ANDRZEJOWI WRONCE, GRZEGORZOWI DOROBKOWI, Kolegom z Warszawy i Kalisza oraz wielu innym, którzy mieli wtedy odwagę przeciwstawić się dyktaturze i terrorowi kłamstwa.
Na koniec koniecznie trzeba oddać uznanie wybitnemu naukowcowi i naszemu mentorowi, docentowi Józefowi Kosseckiemu, bez którego to wszystko by nie powstało. Dziś wierzymy, iż z dumą może z Nieba patrzeć na nasze kolejne inicjatywy i coraz to nowe pomysły.
Cześć Jego pamięci!
Redakcja PMN