„Dlaczego wiosna nie jest opozycji?” – pyta we wtorkowej Wyborczej (04.04.) Jan Radomski. Po przeczytaniu jego wynurzeń odpowiedź nasuwa się sama. Bo tacy jak on piszą takie androny jak te, które piętrzą się w jego, na szczęście, niezbyt długim tekście. Problem w tym, iż słyszałem i czytałem podobne teksty od 2015 roku wiele razy. W sumie nic oryginalnego, ale mogą swoją wymową skutecznie zniechęcić, zakłamać i obrzydzić politykę. Efekty znamy. Tak o polityce i rzeczach dla wielu naprawdę ważnych pisać się nie powinno.
Radomski zapomniał umieścić na wstępie motta do swoich przelanych na papier przemyśleń. Miał do wyboru albo cytat z Kaczyńskiego: „Nas nie przekonają, iż białe jest białe, a czarne jest czarne” albo początek przyśpiewki stadionowej: „Polacy nic się nie stało / Nie raz, nie dwa się przegrało / Polacy nic się nie stało /”. Cały tekst jest w zasadzie uznaniem normalności pisowskiej władzy – rządy są zwyczajnie „nieudolne pod wyjątkowo wieloma względami”, jak np. Kopacz czy Komorowskiego (to już mój dodatek), ale sedno sprawy tkwi gdzie indziej… Winna stanu rzeczy jest opozycja, która jedynie od 7 lat bezpodstawnie „straszy PiS-em” i zajmuje się sobą. Według autora nie ma nic innego do powiedzenia. Rozumiem, iż Pan Radomski akceptuje i przyzwala na demontaż sytemu państwa prawa, wszechobecne kłamstwo i złodziejstwo. Trapi go jedynie nieskuteczność działania (sic!) PiS i brak programów i argumentów ze strony opozycji, które prawdopodobnie powinny być zgodne z jego „jedynie słusznymi” wymaganiami, ale o tym nie pisze i z braku miejsca i możliwości nimi się nie dzieli. Pisowski porządek w zasadzie mu odpowiada a opozycja przeszkadza. W czym przeszkadza? Też nie wiadomo. Może zakłóca komfort beztroskiego odczuwania wiosny, tej z wianuszkiem, jak z obrazka, bo przypomina i ostrzega, czym się to wszystko skończy?
Skąd się biorą takie opinie i tacy ludzie, jak Pan Radomski? Nie pytam, jak inni, dlaczego w ogóle taki tekst w Wyborczej się ukazał, bo co do zasady jestem za w pełni otwartą i wolną debatą, choć o jakość wypowiedzi i odpowiedni poziom redakcja powinna dbać. Ale ten problem zostawmy redakcji…
Dla ludzi z mojej generacji i z naszym doświadczeniem opinie wygłaszane przez Pana Radomskiego wydają się kompletnie „od czapy”, są niezrozumiałe i prawdopodobnie słusznie budzą jak najgorsze skojarzenia. Złoszczą, irytują, podnoszą ciśnienie krwi. Jak można nie widzieć i nie rozumieć w sumie tak oczywistych rzeczy jak to, co wyprawia z państwem, naszymi prawami i wolnościami a przede wszystkim z naszą wspólną przyszłością Kaczyński? A jednak można… Nasze wykształcenie, wiedza i doświadczenia ugruntowały się widocznie w odmiennych warunkach. Co by nie mówić wpajano nam od dzieciństwa twarde ramy aksjologiczne, doświadczyliśmy solidarności z małej i wielkiej litery (to znaczy jesteśmy jednymi z wielu i staramy się myśleć w kategoriach dobra wspólnego), pojęcia takie jak „wolność”, „prawda”, „prawo” czy „demokracja” niosą zrozumiałą i jednoznaczną treść, budzą pozytywne konotacje i potrafimy za nie walczyć i iść do więzienia a rzeczywistość i procesy nauczono nas rozumieć w porządku przyczyny i skutku. Widać pokolenie Pana Radomskiego a na pewno Pan Radomski jest inaczej wykształcony.
Do minimum ograniczony autokrytycyzm z równoczesnym ignorowaniem innych opinii niż swoje, nonszalancja i indyferentyzm aksjologiczny a przede wszystkim, co mnie dziwi najbardziej i poniekąd ludzi pokroju Radomskiego tłumaczy, odejście od myślenia w kategoriach przyczyny i skutku. Jakaś nieznośna lekkość bytu, teraźniejszość i indywidualizm podniesione do rangi absolutu, gdzie myślenie i działanie nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji dla innych. Nie myślą o skutkach albo nie rozumieją skutków swoich działań. Jak w grze komputerowej lub „na czacie”, gdzie napisać można wszystko, bo nie patrzy się w oczy rozmówcy a na koniec można całość skasować. Czyżby tym cechowało się pokolenie Radomskiego?
Długo nie zapomnę takiej oto anegdoty z czasów gdy posiadałem nieodżałowaną, własną restaurację, moją „Marc et Bella” z najlepszym na świecie kucharzem i konceptem na całość. Zatrudniałem tam w większości młodych ludzi a barmanami, kelnerkami i kelnerami były studentki i studenci Politechniki i Uniwersytetu Warszawskiego. Byłem dość wymagający, bo projekt zakładał znajomość twórczości i życia Marca Chagalla. Pamiętam do dziś taką sytuację. Przed otwarciem kawiarni po zakupie nowego ekspresu do kawy i podpisaniu umowy z dostawcą ziaren odbyło się 2-3 godzinne szkolenie, które i ja przeszedłem ale przede wszystkim słuchaczami byli owi młodzi ludzie, którzy mieli obsługiwać gości. Pominę dziesiątki ciekawych dla przyszłych baristów szczegółów, skupię się na drobiazgu. Instruktor w pewnym momencie powiedział, iż na wierzchu ekspresu jest grzewcza płyta, na której ustawiamy filiżanki, by były one w odpowiedniej, wysokiej temperaturze, bo wtedy espresso i niektóre inne kawy smakują najlepiej. Ustawił jak trzeba porcelanowe filiżanki a gdy nabrały odpowiedniej temperatury poprosił byśmy je dotknęli, poznali ich temperaturę, zrobił kilka różnych kaw, które wypiliśmy a potem kursantki i kursanci zaczęli ćwiczyć całą procedurę od mielenia ziaren do podania klientowi napoju. Wyobraźcie sobie, iż oni tyle z tego zrozumieli, iż później ustawiali na tej płycie filiżankę na filiżance tworząc z 3-4 dość wysoką wieżę i tak je, jak im się wydawało, podgrzewali? Klientowi kawę nalewali zawsze, co zrozumiałe, do filiżanki z samej góry, bo inaczej wieża by runęła – to przewidzieli, ale tylko to. Więcej, gdy im mówiłem, iż ta z samej góry nigdy nie będzie podgrzana patrzyli na mnie ze zdziwieniem. To było w 2016 roku. Teraz ci studenci są +/- w wieku Pana Radomskiego. adekwatnie, czego od takich ludzi można wymagać?
Ten brak zrozumienia najprostszych choćby zjawisk i procesów, brak przewidywania konsekwencji swoich działań a w przypadku tekstu Radomskiego myśli i słów, jest moim największym zdziwieniem, gdy myślę o współczesnych zachowaniach społecznych. Demokracji liberalnej zarzucają istnienie nierówności społecznych i tonę innych przewin a nie przeszkadzają im systemy autorytarne odbierające prawa i wolności ludziom. Większość z nas deklaruje silne poparcie integracji europejskiej ale część równocześnie głosuje i wspiera PiS nie widząc w tym żadnych sprzeczności. Ten wątek odnajdujemy też w tekście Radomskiego, który adekwatnie niczego nie kuma… nie potrafi powiązać 500+, upartyjnienia państwa i kupowania głosów z dzisiejszą inflacją, zamachu na sądy z ograniczeniem wolności, łamaniem konstytucji i bezkarnością władzy, rosnącego konfliktu z Unią z antyzachodnią retoryką ideologów rządzącej partii, w efekcie z pełzającym polexitem i zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Te wszystkie zależności, przyczyny i skutki są nieobecne w refleksji o tym co tu i teraz. A chcą wiosny jak z obrazka.
A może Jan Radomski, podobnie jak inni, niekiedy starsi jak Jacek Żakowski, w podobnym wieku jak Grzegorz Sroczyński po prostu nie lubią Tuska? I wszystko są gotowi temu uczuciu podporządkować. Pamiętam stary góralski dowcip o bacy, który wszystko stracił, żonę, dzieci, dom i padł na kolana, ręce skierował do Boga i pyta – Jezusinku, dlaczego ja? A głos z niebios odpowiada – Jakoś ciebie sk… nie lubię.
Tak, niekiedy to za wszystko wystarczy. Żadnej innej logiki w tym tekście nie widzę, chyba że, Pan Radomski, tak naprawdę chce zniechęcić czytelników Wyborczej do wyborów, niech jedzą sobie pizzę, oglądają Netflixa a politykę zostawią Kaczyńskiemu.
Oto link do przywołanego, tytułowego artykułu; Jan Radomski, „Dlaczego wiosna nie jest opozycji?”, GW, 04.04.:
https://wyborcza.pl/7,75968,29627818,dlaczego-wiosna-nie-jest-opozycji.html#S.TD-K.C-B.8-L.1.duzy
foto: Obraz Мария Ткачук z Pixabay