Kandydat PiS idzie na urlop
W nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych Karol Nawrocki zapewnił, iż 8 stycznia, w dniu ogłoszenia przez marszałka Sejmu terminu wyborów prezydenckich, złoży wniosek o urlop na stanowisku prezesa IPN.
"Transparentność w życiu publicznym jest dla mnie najważniejsza. Dlatego z dniem zarządzenia przez marszałka Sejmu wyborów, natychmiast pójdę na urlop w IPN. O podobną decyzję apeluję do moich konkurentów" – napisał Nawrocki na platformie X (dawniej Twitter), kierując swoje słowa do Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni.
"Liczę, iż zarówno pan marszałek Sejmu, jak i pan prezydent Warszawy zobowiążą się do urlopu. Ci partyjni kandydaci już na samym starcie mają przewagę finansową i zaplecze, jako szef i wiceszef swojej partii" – dodał Nawrocki.
"Uczciwość wobec Polaków na pierwszym miejscu. Dlatego 8 stycznia widzimy się na urlopie. Choć gwarantuję, iż dla mnie będzie to najciężej przepracowany urlop w moim życiu" – podsumował.
W debacie publicznej pojawia się pytanie, czy Karol Nawrocki powinien zrezygnować z funkcji prezesa IPN w związku ze swoją kandydaturą w wyborach prezydenckich. Zgodnie z ustawą o IPN, artykuł 11 stanowi, iż prezes tej instytucji "nie może być członkiem partii politycznej ani angażować się w działalność publiczną, która mogłaby być sprzeczna z godnością jego stanowiska". Część polityków i ekspertów uważa, iż ta sytuacja wymagałaby rezygnacji Nawrockiego.
Szymon Hołownia zapowiedział, iż ogłosi termin wyborów 8 stycznia. Wówczas, jak podaje PAP będą możliwe trzy daty: 4, 11 lub 18 maja.
PiS zmieni kandydata?
Jak pisaliśmy w naTemat.pl niedługo po ogłoszeniu Karola Nawrockiego kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich 2025, zaczęły pojawiać się spekulacje, iż może on nie dotrwać do wyborów. Zdaniem byłego premiera, Kazimierza Marcinkiewicza ogłoszenie Nawrockiego jako kandydata można porównać do "przedbiegów".
Jednak Jarosław Kaczyński stanowczo zaprzeczył takim spekulacjom.
– To jest gra nieczysta, nieładna i ciągnąca się już od dłuższego czasu. Nic to z nami wspólnego nie ma, nie ma żadnego zamysłu odnoszącego się do zmiany kandydata – powiedział prezes PiS.
I dodał: – Musiałoby się coś stać, jakaś tragedia, coś zupełnie nieprzewidzianego. Ale oczywiście nie zakładamy tego, to są jakieś tam promilowe szanse na, nie daj Boże, jakieś nieszczęścia, w przeciwnym wypadku żadnej zmiany nie będzie – podkreślił.